Kim jest Michał Barczak, nowy uczestnik „Tańca z gwiazdami”?
Michał Barczak łączy pasję do sztuki w wielu wymiarach – od sceny, przez mikrofon, aż po parkiet. Jak odnajduje się w każdej z tych ról? Jakie wyzwania czekają na niego w Polsatowskim show? Więcej szczegółów zdradza w wywiadzie.
Michał Barczak znany z dziesiątek ról teatralnych oraz drugoplanowych postaci filmowych i serialowych. Wystąpił m.in. w takich produkcjach jak: „Niebezpieczni dżentelmeni”, „Szadź”, „ Planeta singli. Osiem historii”, „Grzechy sąsiadów” czy „Komisarz Mama”.

Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z tańcem?
Pochodzę z Szamotuł. Mama chciała koniecznie, żebym został artystą. Dlatego zapisała mnie do Szamotulskiego Ośrodka Kultury na wszystkie możliwe zajęcia ( taniec, śpiew, gra na instrumencie, malowanie, karate). Mój pierwszy występ taneczny dla dużej publiczności okazał się być bolesnym doświadczeniem. Wystąpiłem na scenie szamotulskiego rynku z okazji Dni Szamotuł. Wystraszyłem się, zapomniałem co mam robić. To była jedna, wielka improwizacja, która pozostawiła we mnie traumatyczne przeżycie. Jednak dzisiaj ten okres wspominam jako zabawną anegdotę.
Ukończyłeś Szkolę Baletową w Poznaniu. Jakie masz z tego okresu wspomnienia i jak nauka wpłynęła na Twoje decyzje zawodowe?
Nauka w Szkole Baletowej pomogła mi na tyle, żeby znaleźć alternatywną drogę dalszej pracy na scenie. Tancerze mają bardzo trudne życie. Jest ono wymagające, niezwykle zdyscyplinowane i kontuzjogenne. Wczesne diagnozy lekarzy potwierdzały, że taniec nie jest dla mnie. Lekceważyłem sobie to do pewnego momentu, w którym sprawa zrobiła się na tyle poważna, że wiedziałem, że muszę szybko coś zmienić. Nie ukrywam, że już od dziecięcych lat pociągał mnie zapach kurtyny.
Twoja pierwsza styczność z aktorstwem?
W wieku 10 lat zaproszono mnie abym zagrał w Teatrze Wielkim w Poznaniu syna młodego szlachcica. Przyjąłem tą propozycję. Niestety, od momentu rozpoczęcia prób do premiery przerosłem wzrostem tego szlachcica. I po premierze mi podziękowano. Premiera była pierwszym i ostatnim przedstawieniem, które zagrałem. Dzisiaj to jest zabawna anegdota, jednak w tamtym czasie było to powodem mojego wielkiego smutku. Niemniej był to pierwszy moment, w którym pamiętam, że prawdziwa kurtyna zrobiła na mnie ogromne wrażenie.

Jeśli nie taniec to co?
Okazuje się, że to właśnie aktorstwo uratowało mi życie. Miałem to szczęście, że na swojej drodze spotkałem panią dziekan wydziału aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Zaprosiła mnie na przedstawienie studentów 4 roku pt. „Gąska”. Poszedłem na ten spektakl i to co mnie urzekło to gra aktorska. Wydawało mi się to takie niesamowicie ekscentryczne i fajne. Zapragnąłem przebywać w towarzystwie takich ludzi, trochę dziwaków i ludzi wolnych.
Jak potoczyła się Twoja kariera zawodowa?
Po szkole zaproponowano mi pracę w teatrze im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Zakopanem. Potem był teatr InVitro w Lublinie, teatr STU Krzysztofa Jasińskiego w Krakowie. Sporo jeździłem, podróżowałem. W końcu żona wymusiła na mnie konieczność osadzenia się w jednym miejscu. Najbardziej odpowiednia była Warszawa. Jest tam najwięcej miejsc, w których można się odnaleźć jako aktor. Pracowałem u Krystyny Jandy w „Och – Teatrze”, Teatrze Narodowym, Teatrze Polskim, Teatr 6. Piętro, Teatr Scena Współczesna, Teatr Klasyki Polskiej. W Teatrze IMKA wyreżyserowałem nawet bajkę pt. „Róża w Krainie Łobuzów” autorstwa mojej żony Anny Niwickiej. Graliśmy ją do ubiegłego sezonu.
Twoja żona związana jest z branżą artystyczną?
Moja żona pracuje w koordynacji pracy artystycznej w Teatrze Polskim. Doskonale zna specyfikę pracy aktora. Dla mnie jest niezwykle wyrozumiała. Jest moją muzą, która nadaje mi odpowiedni kierunek. Za to jestem jej bardzo wdzięczny.
Jest jeszcze coś oprócz aktorstwa?
Praca aktora to nie tylko teatr. Idę wszędzie tam, gdzie jestem potrzebny. Występuję w serialach i filmach, pracuję w dubbingu, lektorce i nawet udzielam ślubów humanistycznych. Działam wszędzie tam, gdzie jest możliwość. Na przykład w listopadzie ubiegłego roku prowadziłem uroczystość otwarcia oddziału Muzeum Józefa Piłsudskiego w Łodzi.

Na czym polega misja celebranta ślubów humanistycznych?
Celebrant ślubny to (oczywiście poza narzeczonymi) centralna postać każdego ślubu humanistycznego. Nie tylko prowadzi on uroczystość, lecz również tworzy jej atmosferę oraz nadaje jej wyjątkowego charakteru. Pełniąc tę funkcję poznaję historię pary, którą mogę opowiedzieć na swój sposób, tak żeby na zmianę wzruszyć i bawić gości. Z nieukrywaną skromnością przyznaję, że narzeczeni, którzy decydują się i biorą mnie na swojego celebranta mogą być pewni, że ich ślub będzie dla nich niezapomniany.
Jaką rolę pełni dla Ciebie dubbing w życiu codziennym?
Bardzo cieszy mnie to, że dubbinguję i pokazuję swoją pracę dzieciom. Moje dzieci bardzo chętnie oglądają bajkę „Strażnicy przyrody” na Netflixie, w której gram również ojca. Można mnie usłyszeć także w bajce „Baby Shark”, jako złego Kreveta siejącego ferment i niezgodę.
Słyszałem, że młodym pasjonatom aktorstwa przekazujesz tajniki wiedzy. O co w tym chodzi?
Niezmiennie od kilku lat prowadzę zajęcia w Liceum Ogólnokształcącym im. Batalionu „Zośka” w Warszawie. Uczniom, którzy pragną zobaczyć jak to aktorstwo smakuje i którzy chcą się zmierzyć z tym zawodem przekazuję „krużganek oświaty”.

Jak trafiłeś do pracy w restauracji Wojciecha Modesta Amaro?
Jeżeli nie ma pracy stricte aktorskiej to aktor angażuje się w jakąkolwiek „robotę”. Aktor nie może czekać, musi być proaktywny. Jeśli siedzi bez zajęcia w domu to jest sfrustrowany. Swego czasu miałem taki przymus wewnętrzny. Poszedłem tam, gdzie mogę wykorzystać swój talent, czyli pewnego rodzaju kulturę osobistą i prezencję. Pomyślałem, że Wojciech Modest Amaro jest odpowiednim kierunkiem. W jego Atelier dostarczałem na stół nie dania, a momenty ( menu degustacyjne). Co tu dużo mówić, czarowałem gości . Opowiadałem na przykład o chrobotkach reniferowych z wędzoną ikrą łososia i dereniem. Wszystko po to, żeby goście mieli niezapomniany wieczór. Praca z drugim człowiekiem sprawia mi przyjemność. Zawsze chciałbym, aby wieczór dla gości był lepszy niż przed przyjściem do teatru lub restauracji.
Skąd pomysł na udział w programie „Taniec z gwiazdami”?
Myślę, że to było nieuniknione, od kiedy tylko powiedziałem mojej mamie, że chcę zostać aktorem. Ona nie powiedziała, ale z pewnością pomyślała, że prędzej czy później powinienem wystąpić w „Tańcu z gwiazdami”. Myślę, że to jest jej wielkie marzenie i bardzo liczyła na to, że dotrę do tego miejsca. Kiedy zadzwonił Polsat, pomyślałem w pierwszym momencie, że być może nie zapłaciłem abonamentu, ale wydarzyło się to co przeczuwałem już od jakiegoś czasu.
Jak zareagowali najbliżsi na Twój udział w tanecznym show?
W największy dygot wpadła mama. Wystraszyła się, że „Czarna Mamba”( Iwona Pavlović) nie będzie miała dla mnie litości. Reszta rodziny była na zmianę podekscytowana i wystraszona. Informacje o moim udziale w „Tańcu z gwiazdami” szybko się rozchodzą. Dotarły także do Szamotuł. Dzięki temu moja mama czuje się teraz jak celebrytka. Niewątpliwie mogę liczyć na wsparcie mojej żony, która jest po mojej stronie i gramy do jednej bramki. Anna jest absolutnie moją kotwicą już od 11 lat.

Co chciałbyś przekazać widzom poprzez udział w programie?
Słyszałem, że jest to program nie tyle o tańcu, co o osobowościach. Jest to dla mnie teraz niezwykle przejmująca funkcja. Odkryć się, zobaczyć jaki będę w tym programie. Muszę być gotowy i otwarty na wszystko. Nie mogę się doczekać. Moją rolę traktuję niezwykle poważnie. Chciałbym pokazać, że jestem fajnym, wartościowym chłopakiem, który jest znany z tego, że jest nieznany.
Jaki styl taneczny jest Ci najbliższy?
Bardzo chciałbym zaprezentować się w paso doble, ale tango też jest mi w smak. Widziałem film „Moulin Rouge”, w którym można zobaczyć słynne „El Tango De Roxanne”. Gdybym mógł tylko zatańczyć ten fragment, to byłoby spełnienie marzeń. Bardzo chciałbym wystąpić z panią Magdą Mołek. Jestem jej wielkim fanem. Niestety pani Magda jest już zajęta. Jednak nie otrzymałem gorszego wyboru. Na parkiecie towarzyszyć mi będzie tancerka Magda Tarnowska. Jest ona zacięta, waleczna, więc myślę, że jako trenerka wykrzesze ze mnie siódme poty.

Którego jurora najbardziej się obawiasz ?
Największy lęk budzi we mnie Tomasz Wygoda. Natomiast myślę, że panią Iwonę Pavlović dam radę obłaskawić. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Zresztą mam pomysł jak skraść serce pani Iwony, o czym wkrótce dowiedzą się widzowie Polsatu.
Jakie masz plany na najbliższy czas?
Mam plan na stworzenie autorskiego stand –upu. Razem z żoną przygotowujemy wystąpienie. Jestem na etapie pisania, sporo tekstu już przygotowałem. Czuję, że po „Tańcu z gwiazdami” nabiorę nowych inspiracji, nowych tematów. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego niezły numer. Spróbujemy, lubię się challengować, więc fajnie będzie sprawdzić się w innej formie. Zawód aktora daje fantastyczną różnorodność zajęć.
Gdzie aktualnie można podziwiać Twój talent aktorski?
Obecnie występuję w serialu „Królowie”, który jest emitowany w TVP. Gram muzykanta Zbyluta. Ponadto można mnie zobaczyć na deskach Teatru 6. Piętro w sztukach „Piękna Lucynda” i „Ożenek”.
Najnowsze komentarze