Zakazany owoc, który okazał się najsłodszy. Historia miłości, która inspiruje.
Pamiętacie, gdy Beata Ścibakówna była jego studentką? Nikt nie wierzył, że z tego związku coś wyniknie. A jednak! Ta niezwykła para udowodniła, że miłość nie zna granic, ani różnic wieku. Od tamtego czasu minęło prawie 30 lat, a ich uczucie wciąż kwitnie. Jak to możliwe? Czyżby to był przepis na udane małżeństwo?
Nikt nie przypuszczał, że ta dwójka stworzy tak trwały związek. Beata Ścibakówna i Jan Englert udowodnili, że miłość potrafi zaskoczyć nawet najbardziej sceptycznych. Ich historia pokazuje, że uczucie może rozkwitnąć w najmniej oczekiwanym momencie.
Jak wspomina aktor początki ich relacji były zupełnie przypadkowe. To właśnie podczas wspólnego wyjazdu do Australii między nimi zaiskrzyło.
(…)Na początku nic nie zapowiadało, że będziemy razem. Przez trzy lata uczyłem Beatę na uczelni i nie było pioruna z jasnego nieba. Przypadek sprawił, że pojechaliśmy razem do Australii zagrać Pana Tadeusza. I tak się potoczyło”, mówił aktor w wywiadzie dla Pani w 2019 roku.
Nikt nie spodziewał się, że podczas studenckiej wycieczki do Australii narodzi się wielka miłość. To właśnie tam podczas wspólnego wypoczynku nad oceanem między Beatą Ścibakówną a Janem Englertem zaiskrzyło.
Namówiłem ją, żeby skakała ze mną przez fale i nagle wpadliśmy w dół bez dna. Beata zaimponowała mi swoim opanowaniem. Cały czas, bez histerii, powtarzała: panie profesorze, niech pan mnie nie puszcza. I wtedy przyjrzałem się jej uważniej, bo przedtem miałem do czynienia z kobietami raczej impulsywnymi – mówił w jednym z wywiadów.
By uniknąć niepotrzebnych plotek i domysłów profesor Jan Englert zaprosił swoją studentkę Beatę Ścibakównę tuż po jej udanej obronie magisterium na dyskretne spotkanie do eleganckiej kawiarni.
To, co miało być zwykłą rozmową przerodziło się w coś znacznie więcej. Zaskoczony własnymi uczuciami, które nagle się pojawił, Englert przyznał później, że nigdy nie traktował młodej aktorki jako potencjalnej partnerki.
Jednak, im więcej czasu spędzał w jej towarzystwie, tym bardziej pociągała go jej spokojna natura i dojrzałość. Beata Ścibakówna oczarowała go swoją osobowością, a on w niej znalazł długo poszukiwane szczęście.
„Otóż ja twierdzę, że udane związki są wtedy, gdy partnerzy są na podobnym etapie rozwoju psychicznego i fizycznego, niezależnie od wieku. A ja pochodzę z rodziny, która późno dojrzewa. Uważam więc, że dopiero między czterdziestką a pięćdziesiątką zaniechałem tej gonitwy, poszukiwania niezwykłych wrażeń, miotania się. Beata mnie zaskoczyła niezwykłym spokojem”, mówił Jan Englert w rozmowie z Krystyną Pytlakowską w 2007 roku.
Romans między gwiazdą srebrnego ekranu a początkującą aktorką wzbudził ogromne kontrowersje. Ich związek naznaczony znaczna różnicą wieku, był postrzegany przez wielu jako skandaliczny. Beata Ścibakówna mimo głębokich uczuć, obawiała się oszczerstw, że chce wykorzystać sławę partnera. Dodatkowo, świadomość negatywnych reakcji rodziny była dla młodej aktorki ciężkim brzemieniem.
Teatr stał się ich wspólnym światem splatając się nierozerwalnie z ich uczuciem. Granice między sceną a domem rozmyły się, a rozmowy o sztukach i rolach stały się codziennością ich życia.
Najnowsze komentarze