„Pozory mylą” – rozmowa z Bartłomiejem Firletem o kulisach spektaklu.
Lęk, samotność, a może egocentryzm? Bartłomiej Firlet zabiera nas w podróż w głąb psychiki swojego bohatera.
Kim jest Bartłomiej Firlet?
Bartłomiej Firlet to utalentowany polski aktor teatralny i filmowy, którego kariera rozwija się prężnie zarówno na deskach teatru, jak i przed kamerą.
Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego im. ks. Piotra Skargi w Szamotułach, Bartłomiej Firlet podjął studia aktorskie we wrocławskiej filii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Już w trakcie nauki miał okazję współpracować z renomowanymi teatrami, takimi jak Teatr Ad Spectatores i Teatr Współczesny zdobywając pierwsze doświadczenie sceniczne.
Od 2008 roku aktor związany jest z Warszawą, gdzie przeniósł swoje artystyczne aktywności. Debiutował na deskach Teatru Komedia rolą Justina w sztuce „After Ashley Show”, co było początkiem jego profesjonalnej kariery.
Dziś Bartłomiej Firlet jest cenionym aktorem, który regularnie pojawia się na scenach warszawskich teatrów. Możemy go oglądać m.in. w Teatrze „Polonia”, Och-Teatrze oraz Teatrze Kwadrat.
Jego role są niezwykle różnorodne, co świadczy o jego aktorskim talencie i wszechstronności. Firlet z łatwością wciela się w postaci zarówno komediowe, jak i dramatyczne, za każdym razem zaskakując publiczność swoją umiejętnością kreowania wiarygodnych charakterów.
Wywiad z Bartłomiejem Firletem
Jak wyglądały pana przygotowania do roli w sztuce „Pozory mylą”?
Zawsze zaczyna się od przeczytania tekstu, a później analizy. Zadawanie sobie pytań i szukania odpowiedzi, co sprawi by zbliżyć się do Shermana, pisarza, który boi się opinii czytelników i krytyków tak bardzo, że nie jest w stanie racjonalnie myśleć. Mój bohater popada w fobię społeczną i odcina się od świata dlatego pierwszą i dość oczywistą inspiracją był Woody Allen. Szczęśliwe znam kilku pisarzy, którzy opowiedzieli mi o swoich doświadczeniach i emocjach związanych z pracą i promocją ich własnych książek. Te informacje były bardzo pomocne. Przy budowaniu postaci neurotycznego pisarza przede wszystkim próbowałem zrozumieć jego lęki. Później zająłem się szukaniem środków aktorskich, które mogą je unaocznić i pomóc widzom zrozumieć tę dziwną postać. Na koniec po zebraniu tych wszystkich informacji przed wejściem na scenę próbuje wejść w jego skórę i poczuć się zakompleksionym ale i egocentrycznym pisarzem w „kryzysie swoich sukcesów”.
Gdzie odbywają się próby i jak często się spotykaliście?
Praca nad spektaklem w teatrze miejskim to wiele prób w systemie od godz 10-14 i od 18-22. Czasem ze względu na spektakle próby odbywały się tylko rano. Spotykaliśmy się w specjalnej sali, na której ustawiona była robocza scenografia. W naszym przypadku to trzy pary drzwi na spornikach, zestaw wypoczynkowy, stolik i telefon. By móc swobodnie próbować i szukać rozwiązań poszczególnych scen należy wcześniej znać tekst i to zadanie zajęło mi najwięcej czasu. Po prawie trzech miesiącach prób w ostatnim tygodniu przed premierą weszliśmy na scenę, na której wybudowano piękną scenografię i w tych okolicznościach po raz pierwszy wszystkie sceny połączyliśmy w całość. Doszły kostiumy, światła, muzyka, kilka zmian rozwiązań scen podyktowanych przestrzenią i na końcu skróty tekstu by był lepszy rytm. Na tym ostanim etapie towarzyszy pospiech by zdążyć do premiery, bo przecież czas nie jest z gumy, a widz już kupił bilety.
Co najbardziej przyciągnęło Pana do roli Shermana? Czy widzi w w nim Pan jakieś podobieństwa do siebie?
Przyszła okazja by zagrać główną rolę i rzuciłem się w to. Po przeczytaniu oryginału „Nie oceniaj książki po okładce” Seymoura Blickera stwierdziłem, że to jest mądry i zabawny tekst, ale i doskonała okazja na mój powrót na scenę. Zawsze chciałem wystąpić w Teatrze Kwadrat do czego zachęcało mnie wielu starszych kolegów, a w końcu do współpracy zaprosiła mnie Pani dyrektor Ewa Wencel.
Jeśli chodzi o porównanie do postaci, to od niedawna Sherman w „Pozorach mylą” ma moją twarz, głos i sposób reakcji, a to już wielkie podobieństwo. Gdybym prywatnie był jak Sherman nie mógłbym pracować na planach filmowych, bo bałbym się stanąć przed kamerą, a to moje częste zajęcie i główny środek dochodu. Na pewno jest też sporo cech podobnych, które mogę zaobserwować u siebie gdzie jesteśmy z Shermanem podobni, ale zachowam się jak on i nie powiem (śmiech) Trzeba zobaczyć spektakl i zabawić się w zgadywankę.
Co chciałby Pan, aby widzowie zapamiętali po obejrzeniu sztuki?
Myślę, że po zapoznaniu się z Shermanem widzowie przypomną sobie, że przyjaźń i miłość zawsze ma czas próby. Kłopoty Shermana ze swoją samoocena są dobra okazja do przyjrzenia się sobie na ile mamy zaufanie do siebie w tym co robimy. Możemy się zastanowić też czy opinia obcych nam ludzi jest dla nas istotna? Czym jest hejt a czym konstruktywna krytyka? A przede wszystkim mam nadzieję, że ten spektakl będzie dobrą okazją do śmiechu i dobrej zabawy.
Ogląda Pan Taniec z gwiazdami ? Komu Pan kibicuje?
Oglądałem kilka odcinków, różnych serii i to co mnie interesuje w tym programie to oglądanie par, które robią postępy w tańcu i przede wszystkim w partnerowaniu. Kibicuję tym, ktorzy są najbardziej autentyczni w ruchu i widać, że sprawia im to radość. To w tańcu jest najważniejsze, a w programie na żywo bardzo trudne.
Jakie ma Pan plany po premierze? Gdzie można będzie Pana zobaczyć ?
Kolejne dni po premierze będą intensywne. Gramy „Ciemny grylaż” w Och Teatrze ale i wracam na plan serialu „Ojciec Mateusz” gdzie od 9 lat wcielam się w postać asp. Antoniego Dziubaka. W dzień naszej teatralnej premiery wszedł do kin film,,U Pana Boga w Królowym Moście” gdzie można mnie zobaczyć w roli Wikarego. Tego samego dnia ruszyła promocja filmu „Dalej jazda” więc mogę zapraszać do kin. Zapraszam też na nasze kolejne spektakle „Pozory mylą” do Teatru Kwadrat już 21.11. oraz 13,14,15,31.12.
Najnowsze komentarze