Patryk Szwichtenberg! Co myśli o Janku Winnym, swoim nazwisku i jak odpoczywa?
Co według ciebie jest największym sukcesem produkcji serialu Stulecie Winnych, w której grasz Janka.
To jest historia z życia wzięta, która mogla dotyczyć naszych dziadków, rodziców. My lubimy wspominać tak zwane stare, dobre czasy. Jest nim obyczajowość, humor, ale i dramaty, wiec takie bliskie nas. Do tego wspaniała pisarka, Ałbena Grabowska, rewelacyjna obsada. Nie myslę o sobie, ale np. o kreacji Kingi Preis i innych starszych ode mnie aktorów.
Jak sie czujesz w roli Janka Winnego?
Mój bohater był zagubiony na początku przez nieszczęśliwa miłość do Łucji. Musiał przejść sporo, żeby na podstawie własnych doświadczeń zrozumieć, co jest dla niego tak naprawdę ważne. Wydaje się, że teraz dochodzi do takiego momentu, gdzie sam bierze życie w swoje ręce. Po śmierci Łucji przezywa katusze. Poddaje się pracy, aby w niej szukać ukojenia. Potem poznaje Lottę i dopiero dziecko zmienia go diametralnie. Rozumie, że ona jest jego sensem życia. Przyznam też, że nigdy nie obcowałem z dziećmi. Myślałem, że będą to dla mnie ciężkie sceny, ale potraktowałem tego chłopca jak kolegę z planu. Świetnie się sprawdził w roli Antosia.
Grasz w teatrze Bagatela. Kiedy otworzą teatry będzie można ciebie obejrzeć na żywo?
Właśnie rozpoczęliśmy próby wznowieniowe do spektaklu „Bagatela Śpiewa” w reżyserii Krzysztofa Materny. Mamy nadzieje, że w końcu nas otworzą. Chcemy pograć trochę dla widzów w Krakowie, ale mamy też plany z tym jeździć. Będzie szansa, żeby mnie zobaczyć na żywo.
Czy twoje fanki mają już płakać, bo twoje serce jest zajęte?
Obecnie mam tyle pracy, że skupiam się na tej sferze życia. Oczywiście wszystko może się wydarzyć. Los jest nieprzewidywalny i płata różne figle, ale mam sporo do zrobienia teraz.
Kiedy pomyślałeś, że chciałbyś zostać aktorem?
Ten pomysł wpadł mi do głowy dosyć późno w porównaniu do innych znajomych aktorów. Miałem zostać skrzypkiem i do ostatniej klasy liceum wierzyłem w to, że pójdę w tę stronę. Nagle coś mi się poprzestawiało w głowie. Stwierdziłem, że wystarczy tej muzyki w takim wydaniu. Trzeba było zrobić odwrót i nadarzył się dobry moment. Pomyślałem, że zawsze byłem dobrym klaunem klasowym, aby rozśmieszać wszystkich. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby być aktorem. Droga była długa, żeby to osiągnąć, ale jak już sobie coś postanowię, to podążam konsekwentnie. Za drugim razem dostałem sie do szkoły teatralnej w Krakowie. Spotkałem w swoim życiu dużo dobrych ludzi, którzy mi to umożliwili i przyśpieszyli ten proces. Szkoła muzyczna przydaje się w moim zawodzie i często wykorzystuje te zdolności. W teatrze tworzę czasami muzykę do spektakli.
Który aktor był dla ciebie wzorem do naśladowania, bohaterem z dzieciństwa?
Od dziecka marzyłem, żeby mieć zawód, w którym można być w ciągłym ruchu. Zawsze chciałem jeździć w różne miejsca i poznawać nowych ludzi. Oczywiście, miałem kilku wielkich aktorów, którzy mnie fascynowali. Na początku był to Marlon Brando, Robert de Niro. Bohaterzy filmów gangsterskich, emanacja męskości głównie to pociągało mnie najbardziej, kiedy byłem małym chłopcem. Potem zacząłem oglądać stare kino i wtedy wpadłem na Marcello Mastroianniego. Jego filmy zaczęły mi się bardzo podobać. Oczywiście są też polscy, wspaniali aktorzy i z niektórymi mam przyjemność grać.
Wolisz Kraków czy Warszawę, bo tam pomieszkujesz?
Najczęściej można mnie spotkać w pociągu pomiędzy Krakowem a Warszawą i odwrotnie. Jestem ciągle w podróży. Nie siedzę w jednym miejscu i nie ma możliwości znudzić się. Pracuje tutaj w teatrze, więc Kraków jest moją przystanią teatralną, a Warszawa miejscem, gdzie rzeczywiście się występuje przed kamerą, gdy robię następny serial. Każde z tych miast ma swoje dobre i złe strony, ale lubię oba na swój sposób. Kraków jest o tyle bliższy, że tutaj studiowałem i mam dużo wspomnień studenckich. Warszawę też lubię i gdy jest możliwość, to zawsze chętnie się tam wybieram.
Skąd twoje nazwisko?
To nazwisko pochodzi z regionu Kaszuby w województwie pomorskim. Mam tam dalszą rodzinę i tak się nazywają. Zawsze jest to dosyć kłopotliwe w dyktowaniu, więc już opanowałem do perfekcji literowanie go. Mówię im, że ja też długo uczyłem się, więc jestem wyrozumiały dla ludzi, którzy muszą je zapisywać. Mogę dodać, że Szwichten w starogermańskim znaczyło kiedyś spokojnie. Tego słowa już nie ma w języku niemieckim, ale w tłumaczeniu na dzisiejszy język, brzmiałoby: ”spokojna góra”. To nazwisko dobrze opisuje moją osobowość. 🙂
Uczelnia w Krakowie. Czy ciężko było się tam dostać i ukończyć ją?
Po maturze nie zdawałem do Krakowa, tylko do szkoły w Warszawie i do takiego studium im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, czyli do takiej szkoły stricte musicalowej. Do tego ostatniego dostałem od razu. Wtedy nie wiedziałem, czy chce ją skończyć. Cały czas z tyłu głowy miałem ten Kraków. Chciałem też wyrwać się z Trójmiasta i zobaczyć też trochę inny świat, odciąć od tego, co znałem. Raz na jakiś czas lubię robić takie cięcia w życiu, żeby próbować nowych rzeczy. Spędziłem wiele czasu, przygotowując się do tych egzaminów. Jak zdawałem, było ponad 1500 osób, a dostaje się jedynie 30, więc była spora konkurencja. Byłem dobrze przygotowany i pierwiastek szczęścia w tym wszystkim pomógł. W samej szkole trafiłem na wspaniałych pedagogów, więc szkoła przeleciała bardzo szybko. Już będąc tam wiedziałem, że trzeba myśleć o tym co będzie dalej. To nie jest tak, że wychodzi się ze szkoły i od razu wszyscy chcą Ciebie wziąć. Trzeba sobie samemu pewne rzeczy wypracować, dbać o siebie i nie czekać. Wydaję mi się, że to jest błędem właśnie wielu ludzi, że czekają zamiast, działać.
Plotkują, że powstanie czwarta część serialu Stulecie Winnych. Czekamy z niecierpliwością, a jakie były sytuacje zabawne na planie?
Na pewno momenty postarzania, gdy wchodziłem rano jako 29-latek do przyczepy, w której się robi charakteryzację i make-up, a wychodziłem jako 60-latek. Trwa to czasami do kilku godzin. Niektórzy ludzie na planie nie poznawali mnie, gdy spotykaliśmy się w realnym świecie.
Zagrałeś też w Ludzie i bogowie, Osiecka i Chyłka. Mówią, że powstanie kontynuacja pierwszego z tych seriali. Jak się pracowało w tych produkcjach?
W „Ludzie i bogowie” spotkałem mnóstwo znajomych, z którymi się znam i ciekawie było zagrać z nimi. Przygoda w Osieckiej też była fascynująca. Jak zobaczyłem swoją charakteryzację jako Seweryn Krajewski, byłem w szoku i nie tylko ja, bo wszyscy byli zaskoczeni. Bardzo wiernie oddano jego postać, legendę polskiej piosenki.
Co robisz w wolnym czasie? Kiedy nie grasz w serialu czy na deskach teatru
Mieszkam w turystycznej części Krakowa, więc przed pandemią uwielbiałem wyjść na miasta i czuć ten gwar, który mnie napędzał pozytywnie do życia. Odpoczywałem wtedy. Teraz mi tego brakuje, bo jest za cicho, nie ma turystów. Uwielbiam wypady do Włoch. Wystarczy zwiedzać, wałęsać się po ulicach, zjeść pyszną pizzę i napić się wina.
spisała Marta Wodzyńska
Najnowsze komentarze