Od „Warsaw Shore” do „Królowych przetrwania” – wywiad z Elizą Trybałą
Eliza Trybała stała się rozpoznawalna dzięki programowi „Warsaw Shore”, ale jej życie to coś więcej niż tylko telewizyjne show. W szczerej rozmowie opowiada o rodzinie, wyzwaniach, jakie niosły za sobą „Królowe przetrwania”, oraz o planach na przyszłość.

Czy program „Warsaw Shore” miał wpływ na Twoją karierę i życie prywatne?
„Warsaw Shore” zapoczątkował wszystko. To była taka trampolina do show – biznesu i miejsca, w którym jestem. Gdy rozpoczynałam przygodę z programem miałam 19 lat. Nie wiedziałam co to jest ten show – biznes. Zupełnie inaczej sobie wszystko wyobrażałam. Skupiałam się na imprezie, zabawie i towarzystwie. Na tamten czas „Warsaw Shore” był odpowiedni, tym bardziej, że poznałam tam miłość swojego życia. W reality show, w którym nikt nie szukał miłości, bo była tylko impreza, my z Pawłem ją znaleźliśmy. I to jest piękne. Wierzę w przeznaczenie i wiem, że tak miało być. Gdzieś nam było to pisane, że tam mieliśmy się spotkać. Nigdy nie będę żałowała, że wzięłam udział w tym projekcie.

Czy utrzymujesz kontakt z innymi uczestnikami programu „Warsaw Shore”?
Utrzymuję kontakt z uczestnikami z mojego sezonu, do których od początku czułam dużą sympatię. Uważam, że najbliższa mi jest Mała Ania( Anna Sowińska). Mam do niej ogromną słabość. Chciałabym, aby nasze dobre relacje przetrwały dłużej.
Czy dziś podjęłabyś decyzję o ponownym udziale w takim show?
Dzisiaj jestem już osobą dojrzałą. Mam zupełnie inne priorytety, wartości i rodzinę. W tej sytuacji totalnym niewypałem byłoby wchodzenie do takiego reality show i publiczne imprezowanie. W każdym innym programie chętnie wzięłabym udział.

Jak zmieniłaś się od czasów „Warsaw Shore”?
Minęło 10 lat i nie jestem już tą samą Elizą. Na pewno dojrzałam. Przede wszystkim macierzyństwo zmieniło mój pogląd na życie o 180º. Zaczęłam też selekcjonować ludzi, którzy mnie otaczają. Gdy byłam młoda bawiłam się i imprezowałam nie dostrzegałam wokół mnie toksycznych ludzi. Z czasem jednak nauczyłam się eliminować ich ze swojego życia. Skupiłam się na rodzinie, na miłości, partnerze, prawdziwych relacjach i przyjacielach. Wtedy poczułam się lżej i spokojniej zaczęłam żyć.
Jak zmieniło się Twoje życie po ślubie z Pawłem „Trybsonem” Trybałą?
Nasza miłość z roku na rok się pogłębia. Mamy dwie córki. Po ich narodzinach nasz związek się umocnił. Uważam, że byliśmy sobie przeznaczeni. Wyszliśmy z tak kontrowersyjnego programu, rzucano nam kłody pod nogi. Nikt totalnie w nas nie wierzył. My jednak daliśmy radę. Mamy silne charaktery, ale dzięki naszym szczerym rozmowom i wzajemnemu wsparciu możemy teraz przenosić góry. Poradziliśmy sobie z hejtem, bo byliśmy silni, byliśmy razem i to nas umocniło. Oboje mamy ostre temperamenty. Jesteśmy takim „włoskim małżeństwem”. Kochamy się na „zabój”. Miłość wygrywa wszystko. Kochamy nasze córki – Victorię i Kornelię. Staramy się być najlepszymi rodzicami. Rodzina była zawsze najważniejsza. Małżeństwo dla mnie to jest świętość. Robię wszystko, żeby nasz związek był dobry. Fundamentem utrwalającym naszą relację jest zawsze szczera rozmowa.


Jak sobie radzisz z krytyką w mediach społecznościowych?
Jestem dość kontrowersyjną osobą. Byłam prekursorką w programie „Warsaw Shore” i to zrobiło ze mnie osobę niezniszczalną i kuloodporną na hejt i krytykę. Jestem natomiast wrażliwa na komentarze o dzieciach, albo o rzeczach niezgodnych z prawdą, „wyssanych z palca”. Rozumiem konstruktywną krytykę.
Co Ciebie zmotywowało do udziału w programie „Królowych przetrwania”?
Uważam, że jest to program dla mnie. Uwielbiam doświadczać nowych rzeczy, kocham przygodę. Uwielbiam robić rzeczy, których nigdy nie robiłam i przełamywać swoje słabości. To wzmacnia mnie jako kobietę.

Jak uważasz co było dla Ciebie bardziej niebezpieczne w „Królowych przetrwania”? Dżungla czy rywalizacja z dziewczynami?
Jeśli chodzi o ludzi to ja bym się nikogo nie bała. Przerażająca była dla mnie dżungla.
Czy miałaś momenty zwątpienia podczas realizacji programu?
Codziennie czułam dyskomfort( skwar, brak łazienki, pogryzienie przez owady, zdobywanie jedzenia). Dlatego zadawałam sobie pytania: ” Co ja tu robię?”, „Po co mi to było?”, „To nie jest dla mnie”.
Jakie wspomnienie z planu programu zapamiętasz na całe życie?
Sama Tajlandia i miejsce w którym byliśmy( wyspa Koh Samui) są piękne. Czułam tę wdzięczność, że jestem tak blisko natury, podziwiałam piękne plaże, zachody słońca, egzotyczne zwierzęta.
Czy udział w tym show wpłynął na Twoje postrzeganie siebie samej?
Ten program to była dla mnie terapia. Upewniłam się, że jestem silną i pewną siebie kobietą. Po programie zdałam sobie sprawę, że jestem totalnie niezniszczalna. Poradzę sobie ze wszystkim, gdziekolwiek i z kimkolwiek będę. Jedna z uczestniczek – Kasia Nast – ceniła we mnie szczerość i prawdę we mnie. Mówię zawsze to co myślę i za to albo ktoś mnie nienawidzi albo mnie kocha. Dzięki uduchowionej Kasi czuję w sobie przemianę, inaczej spoglądam na świat.


Kto był dla Ciebie przyjacielem w drużynie?
Najbliższe relacje nawiązałam z Agnieszką Kaczorowską, Natsu( Natalia Karczmarczyk), Karoliną Sankiewicz, Elizabeth „Liza” Anorue, Agnieszką Kotońską i Kasią Nast. W ogóle z każdą dziewczyną z zespołu miałam dobry kontakt. Każda była dla mnie ogromnym wsparciem. Nie sądziłam, że zawarte znajomości utrzymają się po programie.
Jakie masz plany na najbliższy czas?
Na razie szukam projektu, który będzie sprawiał mi radość. Zawsze chciałam też mieć swój program. Na pewno będę się starała skupić na swoim rozwoju. W 2025 roku chciałabym przede wszystkim stawiać na siebie.
Co chciałabyś przekazać swoim fanom, którzy śledzą Twoją karierę?
Nie chcę być kojarzona z „królową dram”. Myślę, że produkcja pokaże Elizę – empatyczną, stroniącą od konfliktów, z poczuciem humoru, wrażliwą, fajną koleżankę, mamę i silną kobietę. Nie wiem jak mnie przedstawi produkcja, nie odpowiadam za to. Chciałabym, żeby ludzie patrzyli „przez palce” na przekaz obserwowany na ekranie. Mam prośbę do widzów, aby nie komentowali mojego wyglądu. Byłam w dżungli i walczyłam o przetrwanie, nie o wygląd.


Najnowsze komentarze