„Nie miałem kontaktu ze światem” – Daniel Martyniuk zdradza co przeżył w areszcie
Daniel Martyniuk, syn króla disco polo Zenona Martyniuka, od lat budzi kontrowersje w mediach. W najnowszym wywiadzie z Żurnalistą po raz pierwszy szczegółowo opowiedział o swoim 28-dniowym pobycie w areszcie. Jak sam przyznał – był to jeden z najbardziej traumatycznych momentów w jego życiu.

Kadr z wywiadu u Żurnalisty / YouTube
Liczne skandale
Daniel Martyniuk od lat jest bohaterem medialnych nagłówków – niestety, nie za sprawą muzycznych sukcesów, a licznych skandali. Problemy zaczęły się, gdy zrezygnował z pracy na statkach.
„Zacząłem żyć na koszt ojca i bawić się. To był błąd” – wyznał w rozmowie.
Przyznał, że sam sięgał po pieniądze rodziców, a jego życie wypełniły imprezy i używki.
W 2018 roku został zatrzymany za prowadzenie pojazdu pod wpływem narkotyków, co zakończyło się odebraniem mu prawa jazdy na trzy lata. Głośno było również o jego awanturze w zakopiańskim hotelu Belvedere, gdzie interweniowała policja.
Powód aresztowania
Choć wiele mediów informowało, że Martyniuk trafił do aresztu za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów, sam zainteresowany przedstawia inną wersję wydarzeń.
„Zrobili mi zdjęcia na stacji benzynowej, gdy byłem na kwarantannie, której nie przestrzegałem. Oskarżono mnie o podejrzenie matactwa – że mogę próbować wpłynąć na świadków” – tłumaczył.
W efekcie trafił na 28 dni do aresztu tymczasowego. Jak sam mówi, nie miał pojęcia, jak długo tam pozostanie.
„Nawet w sądzie siedziałem cicho, jak mysz pod miotłą. To było przerażające”
Trudne warunki
Początki były wyjątkowo trudne. Przez pierwszy tydzień nie miał papierosów, mimo że przy sobie miał 200 zł.
„Jak tylko mogłem pójść do kantyny, od razu je kupiłem. Jedzenie było niedobre, warunki kiepskie” – wspomina.
Początkowo przydzielono mu jednoosobową celę, ale szybko trafił do współwięźnia – dilera marihuany.
„Druga cela była brudna, naprawdę hardcorowa. Byłem przestraszony, nie wiedziałem, czego się spodziewać”.
Zderzenie z rzeczywistością
Jak opowiada, codzienne rytuały w areszcie były dla niego jak z innego świata.
„Budzą cię o 6 rano, klapę otwierają z hukiem. Myślałem, że apel będzie jak w amerykańskich filmach – a tu stajesz pod drzwiami i podajesz imię, nazwisko, imię ojca. Klapą z powrotem trzaskają, ten dźwięk był okropny”.
Dopiero po dwóch tygodniach udało mu się zobaczyć z adwokatem. – „Nie wiedziałem, czy ktoś w ogóle wie, gdzie jestem. Nie miałem kontaktu ze światem zewnętrznym”.

daneilmartyniuk89 / Instagram
Najnowsze komentarze