Młoda aktorka opowiedziała na Instagramie o swoich zaburzeniach osobowości.
„Raz zraniłam się w rękę ściskając klucze, bo wydawały się takie miękkie, nie czułam bólu.” Tak m. in. dysocjację opisuje jedna z aktorek młodego pokolenia.

Julia Wróblewska już zawsze widzom będzie się kojarzyła z małą, rozkoszną blondyneczką, czyli z jej rolą Michaliny w „Tylko mnie kochaj”. Jednak czas nie oszczędza nikogo, a mała Julia jest już 22-letnią kobietą. I to kobietą, która nie wiedzie łatwego życia. Już na początku tego roku aktorka otwarcie przyznała na swoim Instagramie, że chodzi regularnie na terapię i walczy z depresją.

Jednak to nie koniec problemów Wróblewskiej. Wczoraj dodała nowy post, w którym poruszyła trudny temat swoich zaburzeń osobowościowych i dysocjacji.
Dysocjacja to stan rozdzielenia, rozszczepienia osoby od rzeczywistości. Julia cierpi na rodzaj dysocjacji zwany depersonalizacją. Jak pisze w poście: „Depersonalizacja jest to stan oderwania od rzeczywistości, swojego ciała oraz, jak jest to napisane w nazwie, osoby”. Dziewczyna wspomina swoje przerażające pierwsze doświadczenia z depersonalizacją.
Do dziś pamiętam gdy wracałam ze szkoły i stałam na stacji metra. Dostałam wiadomość, która niestety zawierała „trigger” czyli tzw zapalnik, przez który pojawia się u mnie ogromny stres i lęk. W pewnym momencie zaczęło kręcić mi się w głowie. Moje nogi były jak z waty. Świat zaczęłam widzieć jak przez VR, przyglądałam się swoim dłoniom, nie czułam dotyku na skórze. Miałam wrażenie, że jestem niewidzialna. (…) Chcąc usiąść na ławce upadłam obok, świat się rozmazywał. Dopiero po ok. 20 minutach wszystkie zmysły zaczęły działać poprawnie.

Drugim problemem, który porusza aktorka jest derealizacja, czyli stan, w którym osoba odczuwa, że jest w nierealnym, nierzeczywistym świecie.
(…) czuję się jak w świecie sztuki Daliego. Doznaję dziwnych odczuć, myśli, twarde rzeczy wydają się dla mnie jak gąbka. Raz zraniłam się w rękę ściskając klucze bo wydawały się tak miękkie, nie czułam bólu. (…) Czasami mam wrażenie, że podłoga też jest miękka i chodzę po niej jak zaciekawione dziecko. Wpadam w materac gdy leżę. Rzeczy albo wypadają mi z rąk albo „nie chcą z nich wyjść” bo nie mogę otworzyć dłoni.

Oba stany brzmią przerażająco, jednak Julia radzi sobie z nimi dzięki odpowiednim ćwiczeniom i terapii. W komentarzach obserwatorki dziewczyny zaczęły dzielić się swoimi historiami o dysocjacji. Aktorka aktywnie na nie odpisuje, udzielając rad i dodając otuchy dobrymi słowami.

Warto przypomnieć, że zarówno dysocjacja, zaburzenia osobowości, jak i depresja to choroby i nie powinniśmy się wstydzić o nich mówić. Julii Wróblewskiej życzymy zdrowia oraz samych szczęśliwych chwil ze swoim chłopakiem i uroczymi fretkami.





Najnowsze komentarze