Mateusz Damięcki o powrotach z planu „Furiozy” na „Na dobre i na złe”: „To dwa różne światy. Jeden to obóz przetrwania, drugi – rodzina”

Mateusz Damięcki od lat łączy dwie zupełnie różne rzeczywistości aktorskie. Z jednej strony brutalna, gęsta emocjami „Furioza”, w której wciela się w byłego kibola walczącego z demonami przeszłości. Z drugiej – spokojna, dobrze znana rzeczywistość szpitala w Leśnej Górze, gdzie od lat gra w kultowym serialu „Na dobre i na złe”.
W rozmowie z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim aktor przyznał, że to dwa zupełnie odmienne światy, które wymagają od niego innego rodzaju energii, przygotowania i wrażliwości.
– „W ‘Furiozie’ gramy jedną, góra dwie sceny dziennie. To jest obóz przetrwania. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik – ciało, emocje, skupienie. Każda scena to osobna bitwa” – opowiadał Damięcki.
– „A jak jadę na ‘Na dobre i na złe’, to w jeden dzień robię jedenaście scen. To zupełnie inny rodzaj treningu. Inny rytm, inna adrenalina” – dodał.
Dla Damięckiego różnica między tymi planami to nie tylko tempo pracy, ale też emocjonalna temperatura.
„Furioza” wymaga wejścia w mrok – w gniew, agresję i wewnętrzne napięcie bohatera. Tymczasem plan „Na dobre i na złe” daje mu poczucie stabilności, bezpieczeństwa i zawodowego komfortu.
– „Na planie ‘Na dobre i na złe’ gram już dziesięć lat. To trochę jak dom. Ekipa, którą tam mamy, jest najlepsza w Polsce. Tam jest rodzina. W ‘Furiozie’ czuję się jak na wojnie, a w Leśnej Górze – jak w szpitalu, w którym znam każdy korytarz” – przyznał.
Podczas rozmowy Wojewódzki prowokował, pytając, czy granie w długoletnim serialu to jeszcze wyzwanie artystyczne, czy już tylko stabilna praca. Damięcki odpowiedział z dystansem, ale bez kompleksów.
– „To też jest sztuka – utrzymać poziom przez tyle lat. ‘Na dobre i na złe’ trwa od 25 lat, przetrwało wszystkich prezydentów i rządy. To o czymś świadczy” – zaznaczył.
Choć Wojewódzki próbował obrócić rozmowę w żart, porównując serial do Pałacu Kultury („też stoi od lat i niekoniecznie jest najpiękniejszy”), Damięcki zachował klasę i spokój. Widać było, że mówi o swojej pracy z autentycznym szacunkiem – niezależnie od tego, czy chodzi o kinowy dramat o przemocy, czy o medyczny serial oglądany przez miliony Polaków.
Bo – jak sam podkreśla – dla niego aktorstwo to zawsze wysiłek, emocja i odpowiedzialność, niezależnie od formatu.
A przeskakiwanie między „Furiozą” a „Na dobre i na złe” to jak zmiana biegunów – z zimnej stali na ciepły dotyk ludzkiego życia.
🎧 Całą rozmowę z Mateuszem Damięckim można obejrzeć w podcaście „WojewódzkiKędzierski” na YouTube.
To ponad półtorej godziny szczerości, żartów i refleksji o tym, jak wygląda codzienność aktora, który równie dobrze czuje się w świecie gangów, jak i w fikcyjnym szpitalu w Leśnej Górze.

Najnowsze komentarze