Głos, emocje, pasja – Ada Izydorczyk o swojej drodze artystycznej
Aktorstwo to emocje, dubbing to precyzja, a lektorka to sztuka opowiadania – Ada Izydorczyk łączy te wszystkie światy, tworząc unikalne kreacje dźwiękowe. Jak wygląda jej codzienność i co napędza ją do działania?

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z aktorstwem?
Najpierw rozpoczęłam studia prawnicze. Dopiero po 3 latach zdawałam na aktorstwo. Muszę przyznać, że już od najmłodszych lat bardzo lubiłam występować przed publicznością, grać w różnych przedstawieniach i śpiewać. Jednak początkowo zabrakło mi chyba odwagi, żeby wybrać aktorstwo jako ścieżkę zawodową. Tyle że nie czułam się ani szczęśliwa, ani spełniona studiując prawo. W tamtym momencie nie byłam pewna czy moje wyobrażenia o aktorstwie mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, dlatego na 3 roku prawa poszłam na warsztaty aktorskie Doroty Zięciowskiej. Tam spotkałam ludzi, którzy uwierzyli we mnie i wsparli. Poczułam, że to czym się na tych warsztatach zajmowaliśmy, sprawia mi ogromną przyjemność. Dużo większą niż nauka prawa. Po namowie pedagogów i kolegów z grupy, podjęłam decyzję o rozpoczęciu studiów aktorskich w Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu. Zmieniło to moje życie o 180º, ale jestem wdzięczna tamtej 23-letniej dziewczynie jaką wtedy byłam za to, że postawiła wszystko na jedną kartę i zaryzykowała. Na 3 roku aktorstwa wróciłam na prawo i finalnie udało mi się skończyć oba kierunki. Chyba dlatego, że nie lubię po prostu zostawiać rzeczy niedokończonych, szczególnie tak istotnych.
Myślisz, że studia prawnicze wykorzystasz w przyszłości?
Obroniłam pracę magisterską, która dotyczyła ochrony praw autorskich. Myślałam, że ewentualnie to przyda mi się w przyszłości. Jednak na szczęście mam pracę w aktorstwie, dlatego świadomie podjęłam decyzję, że prawo odchodzi na boczny tor.

Czy miałaś wsparcie ze strony bliskich w wyborze studiów aktorskich?
Moi rodzice na początku bali się tego artystycznego świata. Nie byli pewni, czy będę mogła z tego samodzielnie się utrzymać. Dlatego na początku stawiali na tzw. pewny zawód, w moim przypadku prawo. Mimo, że mieli obawy, zawsze czułam od nich wsparcie na gruncie rozwoju i nauki. Teraz rodzice stali się moimi największymi fanami. Trzymają za mnie mocno kciuki, cieszą się z każdego mojego sukcesu, przeżywają też niepowodzenia.
Czy w rodzinie miałaś korzenie aktorskie?
Kompletnie nie. Moi rodzice są nauczycielami i z racji swojego zawodu występują przed publicznością, ale tą szkolną. Z kolei mój 7 lat młodszy brat poszedł zupełnie w inną stronę, ma ścisły umysł. Jest informatykiem i matematykiem.
Która rola w karierze zawodowej była dla Ciebie przełomowa?
Teatralnie na pewno spektakl „Wkurwione kobiety w leju po Polsce”, który zrobiłam z moimi koleżankami ze szkoły aktorskiej, gdy byłam na 3 roku. Na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej w konkursie Nurt OFF zostałyśmy wyróżnione. Dzięki temu zaproponowano nam wejście na stałe do repertuaru Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu. Offowy spektakl wyjątkowo długo utrzymywał się na deskach teatralnych. Grałyśmy go 6 lat. Jest on gdzieś głęboko w moim sercu, bo porusza istotne dla mnie tematy takie jak prawa kobiet i ich sytuacja w naszym kraju, ewoluował on też razem z nami. Dzięki niemu dużo się nauczyłam, przestałam się bać improwizacji na scenie, przełamywałam moje ograniczenia i wychodziłam poza strefę komfortu.
Filmowo mam duży sentyment do filmu „Pokolenie Ikea” Dawida Grala, gdzie u boku Bartosza Gelnera zagrałam Aleksandrę. Cały proces twórczy, który przeszłam z reżyserem był bardzo inspirujący. Dużo się nauczyłam jeśli chodzi o samą pracę nad rolą. Natomiast w tym roku premierę będą miały dwa filmy z moim udziałem, w których zagrałam po niemiecku – „Pani od polskiego” Radosława Piwowarskiego i niemiecka produkcja: „Der Masuren Krimi” Nicolasa Rhode. Praca nad nimi spełniła moje kolejne marzenie zawodowe o zagraniu w obcym języku.

Skąd propozycja wzięcia udziału w niemieckiej produkcji? Jak przebiegał casting do tej roli?
Warunkiem niezbędnym była płynna znajomość języka niemieckiego. Pierwszym etapem castingu było nagranie self –tapa. Przy tym sprawdzano umiejętność szybkiej nauki tekstu i dokonywano weryfikacji językowej. Kolejnym etapem były zdjęcia próbne z niemieckim reżyserem. Reżyser zadbał o komfort aktorski z ogromną dozą empatii i otwartości na drugiego człowieka. To wpłynęło na mój luz w trakcie grania. Ostatecznie dostałam pozytywną decyzję i finalnie zagrałam w produkcji „Der Masuren Krimi”, która była kręcona na Mazurach. Główną obsadę stanowili aktorzy niemieccy, ale część aktorów pochodziła z Polski. Wśród nich Karolina Łodyga, mieszkająca na stałe w Niemczech. Obie zagrałyśmy również w „Pani od polskiego”, ale nie poznałyśmy się wtedy, ponieważ nie miałyśmy wspólnych scen.
Jakie emocje towarzyszą Tobie podczas wystąpień scenicznych?
Większą tremę mam w trakcie spektaklu teatralnego. Podczas przedstawienia o dubla nie poprosisz. Jednak „show must go on”, nigdy nie wiesz, co akurat się wydarzy. Wszystkie wpadki po drodze muszą być jakoś ograne. Różne kłopotliwe sytuacje pozwoliły mi lepiej reagować tu i teraz oraz opanowywać niezręczne momenty. Zawsze przed wejściem na scenę początkowa trema zamienia się w fajną adrenalinkę. Granie na scenie staje się wtedy przyjemnością.
Inaczej jest przed kamerą. Wszystko zależy od rodzaju scen, ról jakie mam zagrać. Odnoszę wrażenie, że wciąż stresujący jest dla mnie etap castingów na żywo. W tych sytuacjach chciałabym mieć większą swobodę i luz. Frajda z wykonywania tego zawodu przewyższa jednak wszystkie negatywne odczucia i stresy.

Jak wyglądał Twój pierwszy kontakt z dubbingiem? Czy było to dla Ciebie wyzwanie?
Najpierw miałam jednorazowe weekendowe zajęcia w szkole aktorskiej. Potem, całkiem przypadkowo, trafiłam na tzw. „zgranie” w jednym ze studiów dubbingowych. Poznałam tam Karola Gajosa, który pracował wtedy jako kierownik produkcji. Usłyszał mój głos i dał mi kilka rad, jak można zacząć pracę zarówno dubbingową jak i lektorską. Jestem mu do dziś ogromnie wdzięczna, bo na tamtym etapie nie wiedziałam, gdzie się mogę zgłosić. Potem wzięłam już sprawy w swoje ręce. Okazało się, że dubbingi i praca w reklamie to jest dla mnie czysta frajda. Ta zabawa głosem to jest coś, co naprawdę lubię. W pracy przed mikrofonem realizuję się już od 6 lat.
Czy Twoim zdaniem praca w dubbingu wymaga innego przygotowania niż w serialu, teatrze i filmie?
W dubbingu ważna jest umiejętność modulowania głosem oraz zmieszczenie się w tzw. „kłapach”. Chodzi o to, aby dokładnie zgrać się w czasie z postacią, która mówi na ekranie. Miałam szczęście, że na swojej drodze spotkałam wielu wspaniałych reżyserów, którzy wzięli mnie pod swoje skrzydła, m.in. Elżbietę Kopocińską, Maksa Bogumiła czy Bartosza Wesołowskiego. To u nich zaczynałam. W reklamie jest zupełnie inaczej. Tutaj musi być stricte reklamowy głos, większa elastyczność w interpretacji, gotowość na zmiany, a do tego naprawdę nienaganna dykcja. Uważam, że ktoś może być świetny w dubbingu, ale niekoniecznie jako lektor i odwrotnie.

Masz swoje ulubione postacie w dubbingu, z którymi się mocno zżyłaś?
Największy sentyment mam do Vi z serialu „Arcane” w reż. Bartosza Wesołowskiego. To była jedna z pierwszych, znaczących postaci w mojej karierze dubbingowej. Starałam się z całego serca oddać jak najwierniej wszystkie emocje. Zresztą, cała ta animacja była świetnie zrobiona i było wielką przyjemnością w niej wystąpić. Lubię też moje postacie w serialu animowanym dla dorosłych pt. „Big Mouth”. To Jasiek Aleksandrowicz-Krasko dał mi szansę na pokazanie się z zupełnie innej strony, mogłam się porządnie głosowo „wyżyć”. Ponadto, wielką nobilitacją było dla mnie dubbingowanie jednej z głównych postaci- Księżniczki Fu-Yi w najnowszym „Asterixie i Obeliksie: Imperium Smoka” w reż. Macieja Kosmali.
Czy któraś z reklam, w której wystąpiłaś zapadła Ci szczególnie w pamięci? Napotkałaś trudności w trakcie nagrywania?
Nie sposób nie wspomnieć tu o Zalando. To był jeden z moich pierwszych wygranych castingów reklamowych. Nie dosyć, że zostałam obok Maćka Radela stałym głosem tej marki, to dodatkowo bardzo się z Maćkiem dzięki wspólnym nagraniom zakumplowałam. Szczególnie zapadła mi też w pamięci intensywna w emocjach reklama Cirque du Soleil. Samo wypowiedzenie poprawnie francuskiej nazwy było problematyczne. W reklamie sporo się działo, więc i voice over musiał być dynamiczny, jednak nie za bardzo intensywny czy przekrzyczany. Czasem ciężko od razu złapać ten balans i wstrzelić się w gusta klienta, ale ja bardzo lubię te głosowe wyzwania.

Nie myślałaś o stworzeniu własnych warsztatów lektorskich?
Może się taka przestrzeń pojawi. Nie mogę robić fuszerki, musiałabym opracować program. Na razie sama siebie badam w tym obszarze.
Praca, którą wykonujesz jest bardzo stresująca. Jak radzisz sobie z emocjami?
Kiedyś miałam tendencję do przejmowania się wieloma rzeczami, mocniej przeżywałam porażki, katastrofizowałam niektóre sytuacje. Po prostu czułam, że czasem sama sobie nie radzę ze wszystkim, co we mnie siedzi. Rok temu rozpoczęłam terapię. Doszłam do wniosku, że tak jak dbam o zdrowie fizyczne, powinnam zadbać o zdrowie mentalne, higienę umysłu. Chciałam znaleźć sposoby, jak radzić sobie, gdy są gorsze momenty w życiu. Chcę być dla siebie i moich bliskich lepszym człowiekiem, dlatego pracuję nad sobą, żeby lepiej rozumieć mechanizmy jakie mną kierują.
Jakimi wartościami na co dzień się kierujesz?
Staram się żyć w zgodzie ze sobą tak, żeby być szczęśliwą. W moim życiu nie zawsze to było oczywiste. Czasami robiłam rzeczy, które musiałam a nie chciałam. Staram się nie działać egoistycznie, żeby nie krzywdzić innych ludzi. Cenię również autentyczność i odwagę- zarówno w życiu jak i w aktorstwie. To ważne, by być wiernym sobie i nie bać się podejmować trudnych decyzji. Empatia pomaga mi nie tylko w relacjach z ludźmi, ale i w budowaniu postaci. Każda rola wymaga zrozumienia drugiego człowieka, nawet jeśli jest daleki ode mnie. Bardzo cenię moją rodzinę i przyjaciół. Uważam, że to ważne mieć przy sobie dobrych ludzi, którzy cię wspierają na dobre i na złe. Lubię też podejmować ryzyko, bo doszłam do tego, że życie zaczyna się tam, gdzie kończy się strefa komfortu.

Jak radzisz sobie z krytyką/hejtem?
Staram się podchodzić do krytyki selektywnie. Jeśli jest konstruktywna- słucham, bo zawsze można się czegoś nauczyć. Ale jeśli to zwykły hejt, to przypominam sobie słowa Cher: „Jeśli coś nie będzie miało znaczenia za pięć lat, nie warto się tym przejmować.” Ludzie zawsze będą mieli swoje opinie, ale nie mogę pozwolić, żeby definiowały one mnie i moją pracę. Ważne, żeby mieć wokół siebie ludzi, którzy mówią Ci prawdę, a nie tylko to, co chcesz usłyszeć- i to ich zdanie cenię najbardziej.
Jakie masz zainteresowania poza aktorstwem?
Już od kilku lat systematycznie i intensywnie trenuję na siłowni. Niedawno wróciłam też do strzelania. Chciałabym się w tym doskonalić. Szlifuję również niemiecki. Poza tym kocham podróże i dobre jedzenie, a najlepiej jak da się to połączyć. Na co dzień bardzo lubię gotować. Często też próbuję nowych rzeczy i sprawdzam, czym jeszcze może mnie zaskoczyć życie.
W jakich okolicznościach odbyła się Twoja podróż autostopem? Jakie masz wspomnienia?
Ponad rok temu skończyłam 30 lat i stworzyłam listę rzeczy, których nie robiłam wcześniej i które chciałabym zrobić teraz. Autostop po Europie był na górze tej listy. Wyruszyłam z moim przyjacielem Jankiem Kardasińskim, aktorem i zapalonym podróżnikiem, który wielokrotnie jeździł autostopem. Nasza podróż do Chorwacji trwała tydzień i przyniosła wiele wrażeń i przeżyć w ekstremalnych warunkach. Momentami czuliśmy się jak podczas programu „Azja Express”. Podróż autostopem pomogła mi mentalnie odpocząć i sprawdzić się w zupełnie nowych warunkach. Poznałam również wiele ciekawych osób, które chętnie dzieliły się z nami historiami ze swojego życia w trakcie jazdy. Przekonałam się też, że ludzie naprawdę są dobrzy i chętni, by pomagać- oprócz samej podwózki, oferowano nam również jedzenie, pieniądze, a nawet nocleg! Jest to jedno z moich piękniejszych wspomnień z zeszłego roku i już myślimy z Jankiem o kolejnej, tym razem dalszej szalonej podróży!


Masz swoją ulubioną książkę?
Ostatnio wciągnęłam się w książki o samorozwoju. Może to trochę coachingowe, ale lubię ten moment, kiedy czytasz coś i myślisz: „Okej, to naprawdę ma sens, może warto to wypróbować w życiu!” Tak miałam, na przykład z książką „Nawyki warte miliony”, którą napisał Brian Tracy. Uzmysławia ona, jak małe codzienne decyzje i konsekwencja mogą prowadzić do wielkich zmian. I ja to zauważam.
Czym dla Ciebie jest gra przy znanych nazwiskach?
Granie ze znanymi i cenionymi aktorami to przede wszystkim świetna okazja do nauki. Każdy z nich ma swój unikalny styl pracy, doświadczenie i sposób budowania postaci. Obserwowanie ich na planie pozwala mi rozwijać się i motywuje, by dawać z siebie jeszcze więcej. Jest to też oczywiście ogromne wyróżnienie, ale staram się podchodzić do tego naturalnie- w końcu wszyscy mamy wspólny cel, żeby jak najlepiej zagrać scenę i stworzyć dobry film.


Czy oglądasz siebie i analizujesz swoją grę?
Tak, oglądam. Na planie nie wszystko jest się w stanie dostrzec więc wyciągam wnioski na przyszłość, analizuję, co działa, a co mogłabym zrobić lepiej. Patrzę, czy wystarczająco się zaangażowałam w grę, prawidłowo ustawiłam do kamery, „łapałam światło” itp.
Jakie masz marzenia na gruncie zawodowym?
W przyszłości chciałabym zagrać postać fighterki lub policjantki, silnej kobiety, której życie nie oszczędzało. Fascynują mnie role pełne wyzwań, w których mogę zagłębić się w psychologię postaci i opowiedzieć jej historię w pełni, a nie tylko przez pryzmat pojedynczych scen. Tak jak każdy aktor, marzę również o roli głównej- to duża odpowiedzialność, ale też niesamowita możliwość stworzenia czegoś wyjątkowego.

Najnowsze komentarze