Bez mediów społecznościowych i na własnych zasadach – Mateusz Więcławek o aktorstwie i przyszłości
Skromny aktor młodego pokolenia, który mimo rosnącej popularności unika mediów społecznościowych, konsekwentnie realizuje swoje pasje i zawodowe plany. W szczerej rozmowie opowiada o swojej drodze do aktorstwa, kulisach pracy nad filmem „Imago”, planach na przyszłość oraz o tym, co go napędza poza planem zdjęciowym.
Czy czujesz się gwiazdą polskiego kina? Czy na co dzień ludzie Ciebie kojarzą i jesteś rozpoznawalny?
Nie występuję w telenowelach, nie mam Facebooka ani Instagrama. Rozpoznawalność jest czymś z czym się spotykam, ale raczej rzadko. To z jednej strony miłe, gdy mnie ktoś rozpoznaje, ale cenię sobie raczej anonimowość. Tak paradoksalnie wybrałem swój zawód.
Nie czujesz się wyobcowany przez brak kont na mediach społecznościowych? Nie chciałbyś czasami pochwalić się swoimi postępami zawodowymi?
Miałem kiedyś Facebooka, ale mam wrażenie, że to wprowadzało w mojej głowie jeszcze większy bałagan. Mam przyjaciół i powiedzmy, że to im chwalę się swoimi osiągnięciami. A czy mnie coś przez to omija? Nie sądzę. Czasami brak posiadania konta w mediach społecznościowych odczuwam na castingach do bardziej komercyjnych projektów. To jest zrozumiałe, że szuka się popularnej, rozpoznawalnej osoby. Młodsi ode mnie aktorzy w sposób naturalny korzystają z mediów społecznościowych. Ja tak nie mam.
Ukończyłeś liceum w klasie o profilu matematycznym, skąd pomysł na aktorstwo?
To było takie pragmatyczne podejście z matematyką… Z perspektywy czasu myślę sobie, że był to dobry wybór. A marzenie o aktorstwie towarzyszyło mi od dzieciństwa. Zawsze lubiłem opowiadać historie, ale też ich słuchać – przenosić się w inne światy. Wydaje mi się, że właśnie o tym jest aktorstwo.
Czy ktoś Ciebie zainspirował w młodzieńczych latach, żeby jednak zostać aktorem?
W liceum mimo, że byłem w klasie o matematycznym profilu miałem bardzo dobrą panią profesor od polskiego. To właśnie ona rozpaliła we mnie iskrę. W mieście, w którym chodziłem do liceum spotkałem też instruktorkę teatralną. To ona pomogła mi przy pierwszej próbie scenicznej, czyli monodramie.
Masz już na swoim koncie spore doświadczenie zawodowe. Jak zmieniło się Twoje podejście do aktorstwa na przestrzeni lat?
Bardzo się zmieniło. Przede wszystkim szkoła aktorska pozwoliła mi uzmysłowić czym jest aktorstwo. Przy pierwszym filmie posiadałem raczej znikomą wiedzę. Uważam, że moje pierwsze role należą raczej do mało udanych. Teraz nabrałem, że tak powiem, skilla i trochę opracowałem własną metodę tworzenia postaci. Moją metodę weryfikują oczywiście okoliczności, w których kręci się film, ludzie z którymi pracuję i materiał, ale przez to za każdym razem, gdy dostaję nowe zadanie, mam dużo nowego do odkrycia. To ciekawa praca.
Czy masz własną technikę, którą stosujesz, kiedy przygotowujesz się do roli?
Czasami lubię inspirować się innymi filmami, czy tym co stworzył inny aktor, ale raczej nie staram się nikogo naśladować. Tworzę na przykład playlistę dla postaci. Są tam utwory, które pomagają mi wyobrazić sobie postać, a raczej jej świat, zbudować jej wspomnienia. Dużo obserwuję. Staram się też pracować nad fizycznością – stosuję różne ćwiczenia, które tuż przed nagraniem sceny pomagają mi złapać odpowiedni stan. Bardzo skupiam się na partnerze, z którym gram. Lubię improwizować.
Trzymasz się kurczowo scenariusza?
Nie. Szczególnie jeśli mam jakieś wątpliwości, co do tego, co jest napisane. Zazwyczaj wtedy przestaję trzymać się tekstu. Jestem tym typem aktora, który może być przez to męczący dla reżysera. Chociaż ostatnio coraz rzadziej staram się przekonać kogoś do mojej wizji; przechodzę w „tryb najemnika” i robię, co reżyser sobie życzy.
Jak wspominasz pracę na planie „IMAGO”? Jakie doświadczenie wyniosłeś dla siebie po tym projekcie?
„Imago” był kręcony trzy lata temu. Oglądając w tym roku po raz pierwszy ten film na festiwalu OFF CAMERA w Krakowie byłem zaskoczony, bo nie pamiętałem wielu sytuacji. W czasie, kiedy kręciliśmy „Imago” brałem też udział w zdjęciach do innego filmu. Plan „Imago” odbywał się za dnia w Gdyni. Na noc musiałem przyjeżdżać do Warszawy na zdjęcia do innego projektu. Pamiętam, że był to dla mnie intensywny fizycznie i psychicznie czas.
Bardzo ważne dla mnie w filmie „Imago” było spotkanie z Leną Górą. Rozumiałem, że jest to historia zainspirowana osobistymi dla niej zdarzeniami. Myślę, że nawiązaliśmy silną relację. Było to istotne w budowaniu naszych postaci.
Jak odnajdywałeś się w scenach intymnych granych w filmie? Nie było to dla Ciebie kłopotliwe?
Tu nie było jakiegoś hardkoru pod względem scen intymnych. Zdarzało mi się kręcić bardziej wymagające sceny. Myślę, że ważne jest zaufanie między aktorami. Z Leną bardzo sobie ufaliśmy. Faktycznie tam były dwie sceny całkowicie nago, ale opierały się one jednak głównie na dialogu. W jednej z nich walczyliśmy też z zimnem. Marzec na plaży nudystów… Nie było siły, żeby się wstydzić – wszyscy chcieli jak najszybciej pójść do domu.
Jak byś zachęcił widzów do pójścia na film „IMAGO”?
„Imago” to wyjątkowy film, oparty na bardzo osobistej historii. Myślę, że zagrany z wielkim poświęceniem przez Lenę i czule wyreżyserowany przez Olgę. Jest to też film, do którego najlepiej podejść jak do jazdy bez trzymanki. Warto tego doświadczyć.
Czy lubisz oglądać siebie na ekranie?
Raczej nie wracam do swoich filmów. Oglądam je raz, żeby otrzymać dla siebie feedback. Pozwala mi to jakoś ocenić, co się udało, a co nie. Staram się za dużo nie rozpamiętywać…
Jak reagujesz na miłe słowa od fanów?
Mówię wtedy „dziękuję” i nie wiem co mam powiedzieć dalej.
Masz hobby?
Praktykuję jogę. Robię zdjęcia analogowe – to moja druga zajawka. Bardzo lubię tańczyć – często tańczę z przyjaciółmi.
Co jest bliższe Twojej naturze? Teatr czy film?
Idąc do szkoły teatralnej bardziej myślałem o teatrze, ale aktualnie jest mi bliżej do filmu. Myślę o sobie raczej jako aktorze filmowym. Film to gwarancja jakiejś przygody. Teatr podejmuję sporadycznie. Okazało się, że to nie jest do końca dobra przestrzeń dla mnie. Bardzo mnie wypala.
Jakie masz plany zawodowe na najbliższy czas? Co jest Twoim marzeniem do zrealizowania?
Niedawno skończyłem film z Maciejem Kawulskim pt. „Dziki”. Jestem po długim okresie zdjęciowym – pracowałem jeszcze nad Teatrem Telewizji i krótkim metrażem – i mój najbliższy plan to chwilę odpocząć. Z marzeń innych filmowych to chciałbym zrobić swój film. W tym momencie jest to dla mnie priorytet. Plany aktorskie są, ale dotyczą przyszłego roku.
Jakich rad udzieliłbyś przyszłym, młodym adeptom aktorstwa?
Najlepsza rada – nie słuchać rad.
Najnowsze komentarze