Barbara Bursztynowicz zdradza swoje pasje i wspomina pierwsze role. ( WYWIAD))
Barbara Bursztynowicz od lat zachwyca widzów swoją charyzmą, talentem i nieustanną miłością do aktorstwa.W tym wywiadzie opowiada nam nie tylko o swoich pierwszych krokach na scenie, ale także o wyzwaniach , które napotkała na swojej drodze , oraz o tym, co ją napędza do dalszego działania.

Barbara Bursztynowicz / fot. Andrzej Tyszko
Kim jest Barbara Bursztynowicz?
Barbara Bursztynowicz to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego teatru i telewizji. Urodzona 15 czerwca 1954 roku w Bielsku-Białej, aktorka zyskała ogromną popularność dzięki swojej wszechstronności i talentowi, który przez lata podbił serca widzów.
Swoją przygodę z aktorstwem Barbara rozpoczęła od ukończenia Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Jej talent szybko zauważono, co zaowocowało licznymi rolami zarówno na deskach teatru, jak i na ekranie. Największą popularność przyniosła jej rola Elżbiety Chojnickiej w kultowym serialu „Klan” emitowanym od 1997 roku. Postać, którą wykreowała zyskała sympatię widzów i stała się jednym z symboli polskiej telewizji.
W życiu prywatnym Barbara Bursztynowicz jest równie inspirująca. W 1976 roku poślubiła Jacka Bursztynowicza również aktora. Para doczekała się córki Małgorzaty, która również poszła w ślady rodziców i związała swoje życie zawodowe z teatrem.
Barbara i Jacek są przykładem małżeństwa, które mimo trudnych momentów i zawodowych wyzwań potrafiło przetrwać i wzajemnie się wspierać.
WYWIAD
Jakie były Pani pierwsze kroki na drodze do aktorstwa? Co skłoniło Panią do rozpoczęcia tej kariery? Ile miała Pani lat?
Jako dziecko wizualizowałam świat wokół, ożywiałam przedmioty, nadawałam im nowe znaczenia, funkcje. Jakiś banalny przedmiot stawał się czymś niezwykłym. Animowałam bohaterów przeczytanych bajek, urządzałam dla nich w ogrodzie wymyślne scenografie. Wszystko w tym moim świecie było na niby, wszystko wypływało z wyobraźni. Nie nudziłam się sama ze sobą. A kiedy zapragnęłam towarzystwa, wtajemniczałam swoje rodzeństwo, potem koleżanki i kolegów. Mój wyobrażony dziecięcy świat był ubogi w zabawki, ale w gruncie rzeczy bogaty, bo zaczerpnięty z wyobraźni. W drugiej klasie szkoły podstawowej pani nauczycielka powiedziała do mnie; „ Basiu ty musisz zostać aktorką”. Widocznie zauważyła we mnie jakąś skłonność do kreowania rzeczywistości i udawania kogoś innego, doceniła moją wrażliwość i ogrom empatii. Byłam dzieckiem nadwrażliwym. Te słowa zapadły mi w podświadomość i już nic nie było takie, jak przedtem.(śmiech) Pewne rzeczy, które się rodziły we mnie, całe moje dojrzewanie , wszystko zmierzało w kierunku kreacji. Zauważyłam, że umiem świetnie udawać. Nabierałam otoczenie i w jakimś sensie manipulowałam nim. I tak z tego udawania i kreowania świata powoli rodziła się moja pasja.
Jaką role odegrała Pani w swoim debiucie? Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas tego doświadczenia?
Dosyć wcześnie jak na tamte czasy zadebiutowałam w teatrze, bo na czwartym roku szkoły teatralnej prof. Aleksander Bardini zauważył moje charakterystyczne skłonności i jakiś tam talent w tym kierunku i zaprosił mnie do udziału w przedstawieniu „Barbarzyńcy” Gorkiego w Teatrze Powszechnym, za dyrekcji Zygmunta Hibnera, co było ogromnym wyróżnieniem dla początkującej aktorki, tym bardziej, że stanęłam na scenie obok najwybitniejszych aktorów; Mirosławy Dubrawskiej, Ani Seniuk, Ewy Dałkowskiej, Moniki Sołubianki, Wojciecha Pszoniaka, Mariusza Benoit, Władysława Kowalskiego, Bronisława Pawlika i innych znakomitości. Pamiętam wszystko, co było przedtem, zanim postawiłam pierwszy w swoim życiu krok na zawodowej scenie. Potem jak przez mgłę, albo ciemność przed oczami. Profesor Bardini powiedział do mnie po przedstawieniu; „Dziecko pamiętaj, nie pokazuj wszystkich pierścionków, które masz. Nie graj na 180%, tylko trochę oszczędniej. Widz ma poczuć niedosyt”. Zapamiętałam tę uwagę na całe życie. Tego wieczoru po prostu zjadła mnie trema. Teraz już umiem nad nią panować, wręcz czuję w niej sprzymierzeńca.

Która z dotychczasowych ról uznaje Pani za najtrudniejszą do zagrania? Dlaczego?
Na początku każda rola wydaje się trudna. Więc zaczynam zagłębiać się w postać, dużo o niej myślę, spieram się z nią, bo jej nie rozumiem, często jej nie lubię, na próbach, kiedy słucham innych, rola koleżanki wydaje mi się ciekawszą. Ale w końcu przychodzi taki moment, że zaczynam ją rozumieć, wręcz lubić i jak w dzieciństwie wizualizuję sobie jej świat, zaczynają pojawiać się nowe, odkrywcze pomysły na rozwiązanie wydawałoby się do tej pory nierozwiązywalnych sytuacji, relacje z innymi bohaterami dramatu nabierają rumieńców, dialogi brzmią naturalnie. Całość nabiera sensu. To jak rozwiązywanie zagadki. Z czasem coś, co było skomplikowane, staje się jasne, wręcz oczywiste, a praca nad rozwiązywaniem tego rebusu daje ogromną satysfakcję. Lubię próby. A potem każde przedstawienie, każda chwila na scenie pozwala odkryć coś nowego, dowiedzieć się czegoś zaskakującego nie tylko o postaci, ale i o mnie samej. I to jest najpiękniejsze w tym zawodzie – odkrywanie, drążenie, wymyślanie, tworzenie, budowanie i przeświadczenie, że potrafię, że jest we mnie jeszcze coś, o co się wcześniej nie podejrzewałam.
Czy zdażyło się Pani pracować na planie filmowym lub teatralnym w szczególnie trudnych warunkach ? Jak sobie Pani z tym poradziła?
Warunki na planach filmowych często były trudne, szczególnie za czasów komuny. Aktorzy grający mniejsze role byli często zaniedbywani. Trudne warunki pracy na planie filmowym były dla mnie największym problemem. Wolałam teatr, gdzie mogłam posilić się zupą w ciepłym bufecie teatralnym, niż marznąć na planie. Teraz jest lepiej, choć zawsze można by coś poprawić. W teatrze jesteśmy może bardziej zżyci, może bardziej jak rodzina, podczas gdy na planie filmowym relacje są powierzchowne, choć przecież też się lubimy. Aktorzy potrzebują komfortu, chcą być kochani i zrozumiani wykonując trudną i stresująca pracę. Nasze kaprysy wynikają często z potrzeby skupienia, z walki o możliwość koncentracji, z potrzeby ciszy. Kluczowe jest wzajemne zrozumienie i szacunek, aby mogła powstawać sztuka.
Czy jest jakaś aktorka lub aktor, których Pani podziwia i z których czerpie inspirację? Dlaczego?
Jeśli czerpałam, lub czerpię jakieś inspiracje od innych, to raczej podświadomie, nigdy nie naśladowałam nikogo, nawet jeśli wydawał, czy wydawała mi się tak wyrazista i ciekawa, że warta choćby niewielkiego zacytowania. Ale spotykałam na swojej artystycznej drodze osobowości aktorskie, których talent, ich oddziaływanie na innych, czar, wyobraźnia, temperament, determinacja, błyskotliwość, czy wreszcie autorytet nie podlegają dyskusji. Aleksandra Śląska nauczyła mnie dyscypliny i precyzyjnego myślenia o roli. Krysia Janda inspirowała mnie swoją energią i niebanalną wyobraźnią. A Meryl Streep jest dla mnie aktorką o nieskończonych możliwościach. One mają coś z dziecka, dla mnie to też jest ważne, zachować w sobie dziecko. Ono jest ciekawe, niewinne, naiwne, szczere, nie umie kłamać, ma wyobraźnię i potrafi z niej czerpać. Wyobraźnia, ciekawość i odwaga są kluczowe w aktorstwie. Nigdy nie naśladowałam innych aktorów, zawsze starałam się być sobą pod różnymi postaciami, wyrażając siebie poprzez wrażliwość i empatię.

Barbara Bursztynowicz / Fot. Andrzej Tyszko
Czy jest jakiś gatunek filmowy lub teatralny, w którym chciałaby Pani się bardziej wypróbować?
Uprawiałam wszystkie gatunki sztuki aktorskiej i każdy sprawiał i nadal sprawia mi satysfakcję. Może trochę na początku kariery zawodowej miałam problem z polubieniem filmu, a to ze względu na często trudne warunki panujące na planie filmowym. Wtedy teatr był dla mnie najważniejszy i pozostaje do dzisiaj.
Jakie rady dałaby Pani młodym osobom, które marzą o zostaniu aktorkami/aktorami?
Najważniejsze nie bać się ryzyka, odważnie eksperymentować, wyrażając w tym siebie, bo wtedy jesteśmy najciekawsi. Pogłębiać wiedzę i obserwować świat, chodzić do teatru, kina, na wystawy. Ważna jest dyscyplina i pracowitość. Czerpać z wyobraźni, być empatycznym i nie bać się trudnych wyzwań, nie bać się porażki. To wszystko buduje naszą osobowość i wzbogaca nasze twórcze myślenie. Rozmawiajcie ze sobą, wymieniajcie się pomysłami, otaczajcie się przyjaciółmi i budujcie zespół, z którym w przyszłości będziecie tworzyć dzieła. Twórzcie razem, kiedy tylko nadarzy się okazja. A przede wszystkim czerpcie z wyobraźni, pozostając dzieckiem w swojej kreatywności.
Kto jest najważniejszą osobą w Pani życiu?
Moja córka Małgorzata i mąż Jacek . Córka jest scenografką i kostiumografką, mąż, aktorem, reżyserem i poetą. Jest moim guru, moim mentorem. Wspiera mnie i pomaga w mojej działalności artystycznej. Wspólnie zrealizowaliśmy wiele projektów teatralnych i estradowych. Tworzymy artystyczną rodzinę. Dużo rozmawiamy. Dla mojego męża rozmowa jest sensem życia i ja też w to wierzę.

Barbara Bursztynowicz / Fot.Andrzej Tyszko
Ma Pani inne pasje niż aktorstwo?
Moja pasja to podróże. Kocham przyrodę i nie wyobrażam sobie życia bez kontaktu z naturą. Lubię spotkania z przyjaciółmi, nasze rodzinne wyjścia do teatru i dyskusje po tym, co zobaczyliśmy. Często mamy różne zdania, ale zawsze dochodzimy do jakiejś pozytywnej konkluzji.
Gdy Pani patrzy wstecz na całe swoje życie , co by Pani powiedziała małej sobie?
Nie bać się życia i ufać, że wszystko się ułoży. Otaczać się przyjaznymi ludźmi. Być ciekawą świata i poznawać go. Realizować swoje marzenia, nie zapominając o innych. Mieć zasady, uczyć się od najlepszych. Być empatycznym.
Współpraca: Katarzyna Dudziuk
Najnowsze komentarze