Aktorka, matka, pasjonatka życia – Marta Malikowska o swoich pasjach ( WYWIAD )
Marta Malikowska to nie tylko utalentowana aktorka znana z takich produkcji jak „Ślepnąc od świateł”, „Córki dancingu” czy serialu „Skazana”, ale także spełniona mama i kobieta pełna pasji. Poznajcie bliżej jej drugie oblicze!
Kim jest Marta Malikowska?
Marta Malikowska to utalentowana polska aktorka, która zdobyła uznanie zarówno na scenie teatralnej, jak i na ekranie. Urodziła się 24 października 1982 roku i od najmłodszych lat pasjonowała się aktorstwem.
Swoją przygodę z aktorstwem rozpoczęła na Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. Już podczas studiów dała się poznać jako utalentowana aktorka, biorąc udział w licznych przedstawieniach. Po ukończeniu uczelni, szybko zyskała uznanie w środowisku teatralnym, a następnie przeniosła swoje umiejętności na duży i mały ekran.
Marta Malikowska charakteryzuje się niezwykłą wszechstronnością. Z łatwością wciela się w różnorodne role, od dramatycznych po komediowe. Na scenie teatralnej zagrała wiele pamiętnych postaci, a na ekranie wystąpiła w licznych filmach i serialach. Jej kreacje są zawsze pełne emocji i autentyczności, co sprawia, że widzowie szybko się z nią utożsamiają.
WYWIAD Z MARTĄ MALIKOWSKĄ
Jakie były Pani pierwsze kroki na drodze do aktorstwa? Co skłoniło Panią do rozpoczęcia tej kariery? Ile miała wtedy lat?
Decyzja o zdawaniu egzaminu do szkoły teatralnej urodziła się na deskach teatru Polskiego w Poznaniu w 2001 roku, podczas Forum Teatrów Szkolnych kiedy nasz spekatklu „Bravo girl” w reżyserii mojego pierwszego nauczyciela teatru i języka polskiego Edwarda Lechety zdobył złotą Maskę. Nie zapomnę tego momentu nigdy, wtedy uwierzyłam, że mogę być aktorką. Kamień spadł mi z serca, bo wcześniej kompletnie nie wiedziałam co studiować.
Czy od zawsze marzyła Pani o byciu aktorką, czy też był to przypadek lub stopniowo rozwijająca się pasja?
Kiedy już byłam w szkole wiedziałam, że aktorstwo to jest moja największa pasja.
Czy w Pani otoczeniu byli jacyś aktorzy lub osoby związane ze światem filmu, którzy zainspirowali Panią do podjęcia tej profesji?
W trzeciej klasie liceum dołączyłam do grupy teatralnej Artexpress. Tam wszyscy byliśmy oczarowani magią sceny. Nie wiedziałam nic o teatrze, aktorstwie wszystko robiłam intuicyjnie i chłonęłam wszelkie uwagi i lekcje od pana Lechety. Wcześniej w podstawówce uczyłam się tańca, gry na pianinie, śpiewu. W mojej rodzinie dużo się śpiewało, był też wujek wybitnym muzykiem pierwszy oboista Filharmonii Narodowej w Warszawie Stanisław Malikowski to był jedyny wykształcony artysta w naszej rodzini od niego i jego żony Romany harfistki słyszałam wiele historii ze świata artystycznego oni, rodzice i przyjaciele pomogli mi uwierzyć, że mam duszę artystyczną, że mam talent aktorski, którego nie można zmarnować.
W jakim wieku po raz pierwszy wystąpiła Pani przed kamerą/na scenie? Gdzie to było?
Przed kamerą i na scenie wystąpiłam pierwszy raz w szkole podstawowej to była „Mini Lista Przebojów” nakręcona kamerą VHS. Mam ten występ nagrany, miałam ok 10/11 lat i razem z moim bratem i kuzynami udawaliśmy zespołu Londonbeat, ja udawałam, że śpiewam „I’v been thinking about you”, do dziś nie mogę się nadziwić czemu wybrałam akurat te piosenkę, nie pamiętam, pewnie była wtedy hitem radiowym. Chyba to było zaraz po moich pierwszych wakacjach w życiu, które spędziłam u mojej rodziny w USA.
Jako mała dziewczynka ze wsi wyjechałam sama na dwa miesiące do Stanów. Ta podróż mnie ukształtowała, ta podróż odważyła mnie, żeby marzyć. Nie zapomnę nigdy jak byłam w Nowym Yorku na szczycie World Trade Center popłakałam się z emocji ze wzruszenia, radości, niedowierzania, że tam jestem. Te wakacje zmieniły mnie bardzo. Wróciłam silniejsza, odważniejsza i niepokorna. Zaczęłam się mocno buntować i już wiedziałam, że chcę wyrwać się z podkarpackiej wsi.
Jaką rolę odegrała Pani w swoim debiucie? Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas tego doświadczenia?
Debiutowałam kilka razy, bo pierwszy mój występ na profesjonalnej scenie w Teatrze Ludowym miałam na 3 roku studiów. Zastąpiłam Kasie Zielińską w musicalu „Obudź się,Minnesota Blues” to były niesamowite emocje. Kasia wyprowadzała się wtedy z Krakowa do Warszawy i potrzebowali szybkie zastępstwo i udało się. Zagrałam za nią kilka spektakli. To była pierwsza moja dublura, a mam ich kilka na koncie. Niełatwa, ale bardzo ekscytująca sprawa zbudować w dwie, trzy próby postać. Potem zaraz po szkole zadebiutowałam rolą Pani Lebrun w „Napis” u Ani Augustynowicz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie i tam zostałam na etacie jeszcze przez trzy lata. Natomiast w filmie zadebiutowałam rolą Anki w filmie „Przebacz” w reż. Marka Stacharskiego, za którą dostałam nagrodę w Gdyni właśnie za debiut roku 2006.
Czy debiut wiązał się z jakimiś wyzwaniami lub trudnościami?
Ojej, każdy debiut to ogromny stres, wyzwanie oraz njważniejszy moment w karierze. Było wiele trudności. Nikogo nie znałam, wszystko nowe, wszyscy na Ciebie patrzą, obserwują, oceniają, wymagają, pouczają ,dają dobre rady, a ja raczej starałam się słuchać tylko reżyserów i siebie. W filmie to zupełnie inna bajka. To był wymagający plan zdjęciowy, spaliśmy wszyscy w jakiejś szkole w Legnicy na łóżkach polowych. Nie było budżetu wszyscy graliśmy za darmo. Można powiedzieć ciężkie warunki, ale było warto. Wyszedł prawdziwy, przejmujący film, który zdobył wiele nagród i był na wielu festiwalach na świecie. A mnie się udało wykreować wiarygodnie niezłą łobuziarę taką młodą, wrażliwą, ale jednak „gangsterkę”.
Jak sobie z nimi Pani poradziła?
Radzę sobie w każdych warunkach, czasem lepiej czasem gorzej, ale jak już wejdę w projekt to nigdy nie poddaję się i walczę do końca.
Którą z dotychczasowych ról uznaje Pani za najtrudniejszą do zagrania? Dlaczego?
Zagrałam wiele trudnych ról w teatrze. Największym wyzwaniem chyba były moje monodramy w Berlinie w Maxim Gorki Theater. Oba polityczne, bardzo wymagające i obciążające. W pierwszym „O dwóch takich co ukradli księżyc” w reż. Krzysztofa Minkowskiego w roku 2016 punktem wyjścia była katastrofa samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem oraz objęcie władzy przez partię PiS. Wcieliłam się w rolę stewardessy. Publiczność była pasażerami feralnego lotu. Podczas tego one-women-show opowiadałam historię serialu z udziałem braci Kaczyńskich, którego Niemcy nie znali, ale przede wszystkim opowiadałam o Polsce po katastrofie samolotu, która była cezurą we współczesnej historii kraju. W drugim berlińskim spektaklu-koncercie rockowym „Moja prywatna apokalipsa” w 2018 opowiadałam o napiętej sytuację w Polsce. Wybiegliśmy wyobraźnią do przodu/rok 2030, jakby to było gdyby Unia Europejska się rozpadła, gdyby Europa była podzielona, granice szczelne, prawicowo-konserwatywne partie przejęłyby władzę w każdym kraju. Moja postać, bohaterka zachęcała do przyłączenia się do rewolucji, która przywróci Europie jej wielokulturowe, tolerancyjne oblicze.
To były dla mnie najtrudniejsze spektakle. Obydwa wymagały ode mnie niesamowitej formy psychofizycznej, po każdym byłam potwornie zmęczona. Te dwie prace zaważyły na mojej decyzji o zerwaniu z etatem, wyprowadziłam się do Warszawy i zapragnęłam pracy na planach filmowych jako freelancerka. Do tej pory gram teraz w teatrze gościnnie i rzadko.
Czy podczas swojej kariery aktorskiej miała Pani okazję zagrać w nietypowej lub zaskakującej roli? Jakie to było doświadczenie?
Trochę tego było dużo, ciężki wybór. Chyba najbardziej nietypowa rola to był Wioska w spektaklu „Murzyni” w reż. Igi Gańcarczyk w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Zagrałam czarnego, bardzo groźnego mężczyznę. Też dosyć nietypowo było kiedy grałam spektakle będąc w ciąży, a potem jako matka karmiąca, kiedy mleko wyciekało z piersi na scenie. Ojej, właśnie sobie uświadomiłam ile grałam nietypowych ról. Była rola, którą grałam całkowicie naga w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, W „Malinie” performowałyśmy wszystkie topless z przyczepionymi długimi siwymi brodami. Bardzo nietypowo było też kiedy graliśmy we Wrocławiu „Kotline” z psami. Nie wymienię teraz wszystkich ról nietypowych to niemożliwe, książkę można by o tym napisać.
Czy zdarzyło się Pani pracować na planie filmowym lub teatralnym w szczególnie trudnych warunkach? Jak sobie Pani z tym poradziła?
Trudny był dla mnie powrót po porodzie na scene. Trudny był moment kiedy po raz kolejny zwichnęłam kolano, zerwałam ścięgno na 10 dni przed premierą „Judyty” w reż. Wojtka Klemma w TW w Szczecinie.
Trudne były wszystkie zastępstwa szybkie, te w parę prób jak na przykład w „Powrót do Reims” w reż. Katarzyny Kalwat w Teatrze Nowym w Warszawie. Trudne było też zastępstwo w „Męczennikach” w reż. Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa. Bardzo trudny był projekt na ostatnim piętrze w Pałacu Kultury „Panie władzo to są tylko tańce”, kiedy temperatura w nocy na próbach miała kilka stopni, a my półnadzy odgrywaliśmy sceny na zimnym betonie. Mogłabym jeszcze parę bardzo trudnych wymienić, ale już chyba wystarczy, bo zrobiło się zbyt trudno.
Czy jest jakaś aktorka lub aktor, których Pani podziwia i z których czerpie inspiracje? Dlaczego?
Jest bardzo wiele aktorek, aktorów, którzy mnie inspirują. Specjalnie nie wymienię żadnego nazwiska, bo chciałabym wszystkich wymienić, a to chyba niemożliwe, wywiad byłby rzeką. Inspiruję się pięknymi ludźmi, prawdziwymi, niezmanierowanymi, szczerymi, z otwartymi głowami i sercami. Takimi, którzy mają magnetyzm, elektryzują, z charyzmą, którzy mają to „coś” , to niewytłumaczalne, takimi co robią mi ciarki na głowie i w sercu.
Czy miała Pani okazję współpracować z jakimś wybitnym reżyserem lub aktorką/aktorem, od którego wiele się Pani nauczyła?
Od każdego partnera, partnerki się czegoś uczę, każdy jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Tych wybitnych też spotykam na swojej drodze.
Jakie są Pani aktorskie marzenia na przyszłość? Jakie role chciałaby Pani zagrać?
Chciałabym grać role, które przełamują bariery, burzą mury, otwierają serca, wzruszają i bawią do łez.
Czy jest jakiś gatunek filmowy lub teatralny, w którym chciałaby Pani się bardziej wypróbować?
Moim ulubionym gatunkiem jest komediodramat. A na scenie chciałabym się sprawdzić w stand-upie i mogę już uchylić rąbka tajemnicy, że taki się dla mnie już pisze.
Jakie rady dałaby Pani młodym osobom, które marzą o zostaniu aktorkami?
Aktorstwo to sztuka uwalniania emocji, panowania nad nimi. Potrzeba dużej wrażliwości i jednocześnie wymaga wytrwałości, cierpliwości, wyrzeczeń i ogromnej pracy, pracy nad sobą, pracy w zespole.
Trzeba być dojrzałym emocjonalnie i jednocześnie nie można zabić dziecka w sobie. Moja rada i powtarzam ją sobie ciągle też dla siebie; Nie frustruj się, nie przestawaj marzyć i rozwijać swojej kreatywności i wyobraźni. Słuchaj najpierw Swojego serca ono zawsze wie, idź za tym co czujesz to największa wiedza.
Jakie ma Pani relacje z mamą?
Moja mama to potęga, bardzo silna i piękna kobieta, niesamowicie wrażliwa i pracowita. Urodziła pięcioro dzieci w bardzo młodym wieku, w czasach bardzo trudnych. Opiekowała się nami i jednocześnie ciężko pracowała. Jestem jej bardzo wdzięczna za wszystko. Kiedyś toczyłyśmy różne dziwne wojny, teraz mamy pokój. Codziennie przesyłam jej dużo miłości, spokoju i zdrowia. Nie widzimy się często, ale bardzo mnie wspiera duchowo to ogromna moc mądrej matki.
Jak wspomina Pani dzieciństwo?
Moje dzieciństwo było bardzo kolorowe. Czwórka rodzeństwa, duży, głośny dom, działo się ciągle coś działo. Spędzałam dużo wolnego czasu na polach, w lasach, na powietrzu, ciągle z rodzeństwem potem z ukochaną przyjaciółką Anką i młodszą siostrą Ewą. Byłyśmy przez parę lat nierozłączne. Wymyślałyśmy niesamowite zabawy, przebieranki, pokazy mody, śpiewy i tańce. Włóczyłyśmy się po wsi, zawsze były jakieś przygody, nie lubiłam telewizora. Często chodziłam do kościoła, chodziłam do niego jak do teatru potem sobie to uświadomiłam w szkole teatralnej. Tam znajdowałam czar, spokój i magiczną bliskość z innymi ludźmi, zjednoczenie. Bywało trudno, życie na wsi w latach 80 tych…no było dużo ciężkiej pracy. Od szóstego roku życia już pracowałam, pomagałam w gospodarstwie, mieliśmy pole, zwierzęta i sklep spożywczo-przemysłowy, w którym często sprzedawałam, a nie zawsze mi się chciało, mocno się buntowałam, bo wolałam ganiać z dziećmi, tańczyć, śpiewać, bawić się w lesie. Nasz tata gonił nas do „roboty”, prowadził różne biznesy w latach 90 tych był nawet okres kiedy handlowaliśmy cementem i my dzieci ten cement pakowaliśmy w wory foliowe i dźwigaliśmy przeróżne ciężary. Sadzenie drzew, warzyw, pielenie ich, zbieranie owoców, wypasanie krów, o boże, czego ja nie robiłam. W 10 roku życia zaczęłam trenować też tenis stołowy z sukcesami, medalami, pucharami. Do 17 roku życia trenowałam ostro, przez dwa lata grałam nawet w drugiej lidze. Byłam też harcerką, jeździliśmy na obozy w Bieszczady. Potem już w liceum zakochałam się w teatrze, ping-pong zarzuciłam, harcerstwo też. Parę lat temu wróciłam do stołu i gram teraz raz w tygodniu w Warszawie na Solcu. To wspaniały sport, szczególnie dobry dla móżdżka ,który zawiera ponad połowę komórek nerwowych, więcej niż reszta mózgu.
Kto jest najważniejsza osoba w Pani życiu ?
Najważniejszą osobą w moim życiu jest moja córka Jagoda Szymkiewicz, skończyła 17 lat. Kocham ją bezwarunkowo, jest moim skarbem, bez wątpienia największym sukcesem.
Czy ma Pani zwierzątko jakie ma ono dla Pani znaczenie?
W dzieciństwie było bardzo dużo zwierząt, przeżyłam wiele psów i kotów. Miałyśmy z Jagodą rybkę Martę, koszatniczkę Malwinę, dwa koty Burka i Arię, psa Balbę, Wszystkie odeszły już. Bardzo przeżywałyśmy te wszystkie śmierci i postanowiłyśmy, że na razie nie jesteśmy gotowe na nowe zwierzęta. Może jak kiedyś wrócę na wieś, wtedy wrócą zwierzęta.
Jaka jest Pani lubiona kuchnia i danie z niej ?
Kocham dobrze jeść, przygotowywać sobie posiłki, smakować oraz eksperymentować w kuchni. Jestem roślinożercą. Teraz jestem flexi wegetarianką,14 lat nie jem mięsa, ale bardzo rzadko, kilka razy w roku jem rybę. Unikam glutenu, jem mało cukru i nabiału. Kocham polskie owoce, borówki, maliny, truskawki, jabłka, czereśnie i czarne porzeczki najbardziej.
Jakie jest Pani motto życiowe?
Bóg jest miłością, a miłość jest bogiem.
Prawda jest dynamiczna.
Czy marzy Pani aby zagrać jaką rolę?
Marzę, żeby grać do końca życia, być sprawna fizycznie i intelektualnie, dożyć szczęśliwej starości.
Z jakim aktorem aktorka u boku ?
A Chętnie zagram z Joaquinem Phoenixem oraz Jessie Buckley.
Ulubiony film wszechczasów?
„Przeminęło z wiatrem”,ten film widziałam najwięcej razy w życiu, ale to było dawno temu.
Kocham tak dużo filmów: „Przełamując fale”, „Pulp Fiction”,”Fight Club”, „Wichry namiętności”, ”Namiętność”,”Miłość”, „Zakochany bez pamięci”,”Joker”, ojej mogłabym wymieniać bez końca, kocham kino, wszystkie filmy Bareji, Tarantino, Coppoli, Lyncha, Sorrentino, Andersona, Kieślowskiego, Pawlikowskiego, młodych jest tylu wspaniałych reżyserów i filmów, dobra poddaje się. Kocham też dokumenty Herzoga uwielbiam. Festiwale Millenium Dogs, Nowe Horyzonty, Off Camera, Berlinale, Młodzi i Film.
Ma Pani inne pasje niż aktorstwo?
Moją nawiększą pasją jest życie,. Codzienność i conocność, w której jest miejsce na miłość, przyjaźń, gotowanie, seks, podróże, książki, filmy, muzykę, teatr, koncerty i ruch, wszelkie aktywności sportowe, rower, tenis ziemny i stołowy, pływanie na desce sup, pływanie nago w jeziorze, morsowanie, bębny przy ognisku, spacery boso po trawie, w lesie,nicnierobienie, spanie, leżenie, oddychanie.
Gdy patrzy Pani wstecz na całe swoje życie , co by Pani powiedziała małej sobie?
Martunia, nie przestawaj marzyć i dążyć do celu, wszystko się spełni. Kocham Cię.
Jak Pani podchodziła do roli Kosy? Czy inspirowała się Pani kimś konkretnym?
Nie inspirowałam się nikim konkretnym. Uruchomiłam wyobraźnie, uwolniłam cały pokład paskudnych cech, wulgarnej energii i dzikich emocji.
Co było dla Pani największym wyzwaniem w graniu tej postaci?
Uwalnianie złości, agresji, wyzwaniem były wszystkie sceny walki.
Jak Kosa ewoluowała na przestrzeni kolejnych sezonów? Czy dostrzega Pani w niej jakąś przemianę?
W pierwszym sezonie oglądamy mściwą, okrutną, zimną, pełną zemsty Kosę. Po urodzeniu syna w drugim sezonie widzimy już zmianę, z każdym sezonem miękknie jej serce, przestaje walczyć z wrogiem, walczy o syna i swoją godność jako matki. W czwartym, ostatnim sezonie widzimy już Kosę pełną nadziei miłości. To postać, która przeszła chyba największą przemianę w tym serialu.
Co Pani najbardziej lubiła w Kosie, a co najmniej?
Lubiłam ją grać, lubiłam i te ostrzejszą, wredną, złą, sarkastyczną, pyskatą i te zakochaną, czułą i pełną wiary, szaloną i odważną. Najmniej lubiłam ją grać kiedy się poddawała, kiedy była w stanie depresyjnym, kiedy chciała się zabić.
Jakie są Pani relacje z innymi aktorkami grającymi w „Skazanej”?
Przez te 3 lata na planie miałam bardzo dobre relacje z wszystkimi dziewczynami, wspierałyśmy się, byłyśmy blisko. Z większością mam kontakt i się koleżankujemy. Poznałam dużo dziewczyn, wszystkim mocno kibicuję ,nie konkuruję, to nie mój styl.
Czy zdarzało się Pani utożsamiać z Kosą w życiu prywatnym?
O nie, na szczęście nie utożsamiam się z tą postacią. Mamy parę wspólnych cech jak odwaga, poczucie humoru, ale niech mi będzie jak najdalej w życiu prywatnym do Kosy.
Serdecznie dziękuje za rozmowę. Życzę Pani wszystkiego dobrego, zdrowia i radości z życia.
Wzajemnie, Dziękuje <3
Joanna Majewska – fotografka i malarka. Chwytacz światła i emocji. Autentyczne i naturalne portrety ludzi to jej specjalność, wielka pasja i miłość.
IG joanna_majewska_photo
Hello Neat post Theres an issue together with your site in internet explorer would check this IE still is the marketplace chief and a large element of other folks will leave out your magnificent writing due to this problem